Coraz bardziej ogarniająca nas "digitalizacja" życia sprawia, że ilość danych, które musimy (bądź chcemy) przechowywać, rośnie w zastraszającym tempie. Jeszcze stosunkowo niedawno kupno dysku twardego o pojemności 40GB wydawało się inwestycją na lata. Rozbudowana gra pozwalająca na wiele dni zabawy przy komputerze zajmowała 200-300 MB, aparat cyfrowy był szczytem luksusu, więc większość z nas nie zajmowała sobie głowy przechowywaniem zbyt dużych ilości plików JPEG. Nagle rozwój elektroniki użytkowej nabrał takiej prędkości, że ilość danych z naszych komórek, aparatów, sklepów z internetową muzyką i filmami przerzucił nas z pojemności mierzonej w gigabajtach w terabajty. Dziś większość gier zapełnia bez problemu przestrzeń zbliżoną do 15 czy nawet 20GB, a co będzie za rok czy dwa?
Są jednak dane z których nie korzystamy na co dzień, ale z przyjemnością do nich wracamy co jakiś czas (filmy, zdjęcia, kolekcje muzyczne) i ten rodzaj danych skutecznie blokuje nam miejsce na HDD w naszych "blaszakach". Dlatego wymyślono dyski zewnętrzne, służące jako magazyny danych, podłączane do komputerów, kiedy chcemy z nich skorzystać. Z czasem magazyny takie przejęły jeszcze dodatkowe funkcje, jak sporządzanie kopii bezpieczeństwa naszych plików znajdujących się w PC-cie, a później jeszcze otrzymały możliwość przekazywania danych do Internetu, i to bez konieczności włączania komputera.
Nie każdy jednak potrzebuje tak zaawansowanych technologii dla swoich danych, więc dziś chciałbym pokazać wam coś bardziej dla przysłowiowego "Kowalskiego", czyli dysk zewnętrzny StoreJet 35T3 o pojemności 2TB, który jest produktem firmy Transcend.
Produkt ten dołączył do wcześniejszej serii dysków StoreJet, jednak nowość jest już zgodna ze standardem interfejsu USB 3.0. Dla porównania wcześniejszego i obecnego modelu, porównamy 35T3 z modelem o pojemności 1TB - 35T. Jak widać w nazwie, różni je tylko jedna cyferka. Również na zewnątrz wyglądają niemal identycznie, ale opakowań na pewno nie pomylimy... Pierwszy kartonik od modelu 35T3.

35T ma już opakowanie w bardziej "rysunkowym" stylu...

Jak wspominałem, z zewnątrz oba dyski nie różnią się w zasadzie od siebie. Jedynie napis informujący o obsłudze standardu USB 3.0 rozjaśnia czerń matowej obudowy 35T3. Taki mat to świetny pomysł, bo nie widać będzie na nim niemal zupełnie odcisków palców. "Książkowy" wygląd to stylistycznie cel zamierzony i korzysta z niego sporo producentów, jak choćby Western Digital w serii MyBook.

Na "grzbiecie książki", czyli froncie dysku, inżynierowie zaprojektowali przycisk do wykonania szybkiej kopii naszych danych (Backup), otoczony podświetlanym pierścieniem wskazującym działanie i pracę dysku. Abu skorzystać z tego dobrodziejstwa trzeba jednak wpierw zainstalować i skonfigurować program Transcend Elite. To samo oprogramowanie potrafi zaszyfrować nasze dane w standardzie AES 256-bit. Jego obsługa jest bardzo prosta, a wszystko a opis konfiguracji znajdziemy w dołączonej instrukcji obsługi.

W wyposażeniu dysków otrzymamy również zewnętrzne zasilacze 230/12V z demontowanymi bolcami, co ułatwia ich przechowywanie i ewentualny transport.

Oczywiście w zestawach nie może zabraknąć kabla do połączenia dysku z komputerem. W modelu z interfejsem USB 2.0 jest to standardowy przewód z końcówkami USB/miniUSB, natomiast w 35T3 musimy mieć już kabel ze specyficznym wtykiem wchodzącym w gniazdo obudowy dysku.

Zanim przejdziemy dalej, rzućmy okiem na specyfikacje tego produktu. Ze strony producenta niestety nie dowiemy się o nim zbyt wiele, więc sporo czau zajęło mi odkopanie wiadomości, jakie dysk zamknięto w plastikowej obudowie. Wydawać by się mogło, że wystarczy tylko ją otworzyć i zerknąć do środka, jednak producent nie dał nam na to większych szans, bo nie znajdziemy tam żadnych wkrętów. Całość została spięta systemem zatrzasków, więc wolałem ich nie ruszać, by nic nie połamać. W środku znajdziemy dysk firmy Seagate, a dokładnie model Barracuda LP ST32000542AS.