2013-02-10 00:15
Autor: Sławomir Kwasowski (SlawoyAMD)
13

NuForce NE-600X & Brainwavz R1 - Słuchawki dokanałowe

Strona 2 - Brainwavz R1

Drugie z nadesłanych do testów słuchawek, to już nieco inna historia. Firma Brainwavz postanowiła nie bawić się zbytnio w kompromisy między odtwarzaniem tonów niskich i wysokich przez jeden przetwornik, a zastosowała dwudrożny system, niemal jak w kolumnach głośnikowych. Stąd trochę odmienny kształt tego zestawu, ale to nie jedyna odmienna rzecz w modelu R1.
Już samo opakowanie ma stwarzać wrażenie ekskluzywności. Masywny kartonik wyposażono w przejrzyste okno, w którym możemy zobaczyć oba "głośniczki" w ciekawej kolorystyce kontrastu między czernią, a ciemniejszym odcieniem czerwieni.


Kiedy jednak weźmiemy paczuszkę R1 w ręce, okaże się, że wierzchnia warstwa kartonu stanowi swoiste etui, z którego wysuniemy kolejny element opakowania.



Na jego odwrocie możemy zapoznać się z wszystkimi parametrami słuchawek i ich elementami wyposażenia. W okablowaniu użyto beztlenowej miedzi, a w zestawie dostaniemy sześć kompletów końcówek dokanałowych plus po jednym komplecie piankowych wkładek Comply i Bi-Flange.



W ogóle od wyposażenia dodatkowego, zakręcić się może w głowie. W kartonowym opakowaniu znajdziemy następne, tym razem z przejrzystego plastiku, w którym prócz samych słuchawek otrzymamy sztywne etui do ich transportu oraz całego zestawu gumek i pianek uszczelniająco-mocujących i dwie przejściówki: Jack 6.3 mm i kątowy adapter samolotowy.





Etui to taka miniaturka walizy wyposażonej w przegrody ze ściągaczem. Jest naprawdę sztywny, więc nawet gdy na nim przypadkowo usiądziemy, nie powinien się zgnieść.



Teraz możemy zająć się w końcu samymi słuchawkami. Ich obudowy kryją po dwa przetworniki, nisko tonowy 9mm i osobny odpowiadający za środkowe i wysokie pasmo przenoszenia 6.8 mm. Uwagę zwróci też kanał wylotu dźwięku, który przedzielony jest na dwie części. Jest on dość długi, pozwalając na pewne mocowanie końcówek bez konieczności stosowania kryzy. Taki "tunel" nie jest też bez znaczenia dla akustyki.





Zdjęcie zapożyczone z Internetu


Kabelek o długości 120 centymetrów jest dość masywny, ale w porównaniu z poprzednikiem jest bardziej podatny na układanie (elastyczny), co nie oznacza, że łatwo się nam poplącze. Jego rozejście na kanały wykonano wyjątkowo starannie, dodając pierścień suwakowy do regulacji długości kabli dla poszczególnych słuchawek. Kątowy Jack pokryto warstewką złota.


Dzięki odpowiedniej wiotkości kabla będziemy mogli je zakładać "nad uchem" (over the ear), czyli z kablem "zakręconym" na uchu, co jest zalecane ze względu na ich specyficzną budowę. Oczywiście jeśli ktoś się uprze, może je nosić "normalnie", ale nie gwarantuje to wtedy pełnej ich stabilności w uchu.


Prawidłowo powinno wyglądać to tak...


I znów dobrnęliśmy do części testowej. Nie ukrywam, że miałem spore oczekiwania co do tak odmiennego, innowacyjnego zestawu, jak R1. Przy podłączeniu ich do smartfona, moje oczekiwania zostały lekko zweryfikowane, ale i tak nawet mi się to (co usłyszałem), dosyć spodobało.


Tutaj również trzeba było dość mocno podkręcić ustawienia Volume, by coś sensownego usłyszeć, ale jakość dźwięku w stosunku do poprzednich NuForce, była zauważalnie wyższa. Przede wszystkim dostaniemy większy "środek". Również tony niskie są lepiej uwypuklone, choć spodziewałem się ich większego "kopa". Za to wysoka tonacja to mistrzostwo świata, ale nie takie natarczywe i świdrujące, jak u NE-600X. Ich "syk" był miękki, ale wyraźny i krystaliczny. Można było wyczuć zmiany jego natężenia i różnice w barwie.


Creative ZEN Stone wycisnęło już z R1 więcej efektów dźwiękowych. Przede wszystkim urosła scena średnia, choć wciąż czułem tutaj pewien niedosyt. Basy znacznie się poprawiły i były sporo głębsze niż u poprzednika, jednak chyba nie dorównały moim oczekiwaniom, jak na osobny przetwornik niskotonowy. Nie było jednak źle i szczególnie podobała mi się separacja dźwięków dla poszczególnych instrumentów. W zasadzie Brainwavz może odtwarzać każdy rodzaj muzyki z Metalem włącznie. Nawet w Trash'owym harmiderze można rozróżnić poszczególnych muzyków, którzy zaczynają grać na raz, dwa trzy i czasem na końcu uda się im razem spotkać... Zdecydowanie jednak przyjemniej słuchało się na nich dynamicznego Popu, klubowych kawałków oraz Funky w klimatach George Michael'a czy nastrojowych Sade. Tam możemy delektować się ponadprzeciętną separacją instrumentarium, odbić i pogłosów, które zgotowali dla nas technicy w studiach nagraniowych. Jak dla mnie, basu było nadal za mało, choć nie było źle.
Po bodbiciu niskich tomów na Xonarze D1 albo w amplitunerze Pioneer'a (użyłem pozłacanej przejściówki z kompletu), można odczuć bardziej satysfakcjonujący basik. Jednak trzeba pamiętać, że te słuchawki nie są raczej konstruowane do tego typu zastosowań, dlatego z góry uprzedzam, że wolę słuchać muzyki w moich wielkich Pioneer'ach SE-M290, gdzie za nieduże pieniążki (cena około 120 PLN), można cieszyć się niezłym basem i równie przyzwoitymi, pozostałymi tonacjami (ich okładziny okalają całe ucho). Jeśli jednak ktoś nie lubi trzymać na głowie czegoś dość ciężkiego, Brainwavz R1 może dać z powodzeniem namiastkę dobrego, mocnego dźwięku.

Strona 2 z 3 <<<123>>>