Francja na drodze legalizacji sieci P2P.

Francuska izba niższa zgłosiła projekt legalizacji sieci P2P w tym kraju, podnosząc jednocześnie masowe oburzenie środowisk filmowych, muzycznych i audiowizualnych. Jeżeli kwestowana sprawa spotkałaby się z przychylnością izby wyższej parlamentu francuskiego, kraj nad Sekwaną byłby ewenementem na skalę globalną, gdzie legalnie działałyby sieci Peer-To-Peer. Wydarzenie wydaje się być jeszcze bardziej kontrowersyjne, gdy spojrzymy na zaciekłą walkę o delegalizację sieci P2P na całym świecie.
Zamieszanie powstało po wprowadzeniu nowelizacja do ustawy, która ma ukrócić prawa autorskie dotyczące mediów cyfrowych. Niewielką przewagą głosów (30 ZA - 28 PRZECIW) ową poprawkę przyjęto w dość odchudzonym składzie izby - 58 z 577 jej członków było obecnych podczas głosowania 21 grudnia w środę o północy. Treść nowelizacji określa możliwość uiszczania stałej opłaty $8.50 celem uzyskania statusu legalnego klienta sieci P2P. Jednak w chwilę po ogłoszeniu wyniku głosowania francuskie środowiska muzyczne i filmowe oburzone zapędami parlamentarzystów zapowiedziały ostrą walkę. "To byłaby katastrofa dla francuskiej kinematografii, która zrujnowałaby obecne i przyszłe pokolenia artystów" - powiedział Alain Terzian, przewodniczący francuskiej grupy filmowej UPF. Czołowi artyści zapowiedzieli już, że jeżeli będzie trzeba zorganizują marsze, na których będą blokować pomysły ustawodawców. "Jeśli moja muzyka ma być darmowa, oczekuję iż parlamentarzyści, którzy przecież reprezentują dobro publiczne też będą pracować za darmo" - dodaje popularny francuski muzyk Michel Sardou.
Francuzów czeka zatem ciężka batalia - z jednej strony głodni muzyki, filmów i cyfrowej uciechy internauci, z drugiej zaś broniący swoich praw artyści. Kto wyjdzie z tarczą, a kto na tarczy?