Siemka, był ktoś z was na czymś takim? Sporo jeżdżę (ma to związek z obowiazkami zawodowymi). Jestem często świadkiem czy uczestnikiem różnych dziwnych zdarzeń drogowych. Myślicie, że można się nauczyć czegoś wartościowego na takich kursach? Czy to raczej dobra zabawa?
Forum > Tematy dowolne > Akademia doskonalenia technik jazdy
Wysłane 2016-02-16 09:50
Wiesz osobiście uważam ,że tak takie coś jest ok dla kierowców niedzielnych, czy pani która jeździ samochodem 1 na miesiąc i boi się wyjechać gdzieś w miasto dalej czy ogólnie boi się poruszać to tak takie doszkolenie myślę że wyszłoby dla tych osób dobrze. Jak i dla starszych panów którzy zasuwają po 20km/h po ulicy.
Sam osobiście nigdy nie korzystałem i nie planuję w najbliższej przyszłości korzystać to wiele już na ten temat nie powiem
Wysłane 2016-02-16 10:29
Ja jeżdżę po 5-7k km w miesiącu. Brałem udział w takim szkoleniu organizowanym przez Auto Szkołę Skody. Zajęcia prowadził Robert Szpindor LINK . Bardzo dobrze je wspominam. Mimo sporego doświadczenia za kółkiem widzę w takich zajęciach sens, bo treningu nigdy nie za mało a można też wyplenić z siebie złe nawyki. Podstawowy wymóg to pełny cykl szkolenia, bo jednorazowy wypad na 'pobawienie się za kółkiem' nie ma najmniejszego sensu. Podobno BOR'owcy u nich szkolą się na okrągło...
Wysłane 2016-02-16 12:23
Ja tu widzę sens w dwóch przypadkach:
1 - dla samej zabawy, bo jest przednia.
2 - po zmianie samochodu. Doświadczony kierowca ze świetnym refleksem w sytuacji zagrożenia popełnia błędy, kiedy jedzie samochodem, którego dobrze nie poznał. Dobrze jest więc wybrać się nowym nabytkiem czym prędzej w bezpieczne miejsce, gdzie odpowiedni sprzęt np. wymusi poślizg, czy ominięcie przeszkody w nieznanym nam wcześniej kierunku.
Wysłane 2016-02-16 13:38
Jeździłem prawie setką różnych samochodów. Po kilkunastu minutach samochód już nie jest "nowy" dla mnie, ale jest i druga strona medalu. Bez takiego szkolenia samochód którym jeżdżę 7 lat, może zachować się jak nowy. Na co dzień nie wpadamy w poślizg. Do perfekcji mamy opanowane "wyścigowe" jeżdżenie "na okrągło", na granicy przyczepności, bo ją znamy z wielu wymuszonych hamowań, skrętów. "Rajdowych" uślizgów tyłu, przodu i 4 kół raczej nie trenujemy na drogach publicznych, więc znany nam doskonale samochód może też nas zaskoczyć. Pewnie nigdy (oby) się to nam nie przyda, ale warto taki kurs zrobić, a co najmniej jego namiastkę - zalodzony placyk w zimie, ale kurs lepiej.
Wysłane 2016-02-16 13:58
O tym właśnie piszę. Po kilkunastu minutach wiesz mniej więcej, jak samochód się zachowuje, ale i po roku często nie masz pojęcia, jak się zachowa po przekroczeniu pewnych granic.
Wysłane 2016-02-16 14:48 , Edytowane 2016-02-16 14:51
Jako forma rozrywki, czy z ciekawości - czemu nie. Sam bym się chętnie wybrał. Czy pomoże to w realnej sytuacji na drodze, kiedy w grę wchodzą ułamki sekund i wyrobione odruchy .. mocno wątpię. Do tego trzeba setek, jeśli nie tysięcy godzin ćwiczeń i ciągłego utrzymywania biegłości. Nie upieram się jednak przy tym. Jeśli ktoś w życiu nie doświadczył poślizgu, to takie ćwiczenie na pewno coś mu da - choćby, żeby nie skręcać kół na siłę.
Wysłane 2016-02-16 15:32
A ja zachęcam do wyrabiania w sobie samemu odpowiednich nawyków i odruchów, co możemy robić bezpiecznie podczas normalnej jazdy.
Trzymanie obu rąk na kierownicy kiedy to tylko możliwe, nie stawianie prawej stopy pod samym fotelem podczas jazdy na tempomacie, obchodzenie samochodu dookoła po dłuższym (np. nocnym) postoju, utrzymywanie wyprostowanych kół podczas czekania na lewoskręcie, zachowanie odstępu i nie wyłączanie biegu podczas zatrzymywania się na końcu zatwardzenia itd...
Zimą, jak spadnie trochę śniegu, warto poćwiczyć hamowanie lewą nogą operując jednocześnie gazem prawą, żeby lepiej wyczuć, jak samochód reaguje w zakręcie na balans pomiędzy osiami (czy szybko, czy z opóźnieniem, czy płynnie, czy nagle).
To, do czego potrzebny nam zamknięty tor, to np. wytrenowanie odpowiedniego momentu na rekontrę podczas wychodzenia z nadsterownego poślizgu.
Wysłane 2016-02-16 16:00
To jeszcze dodam, że symulator (na takim robiłem poślizgi przy wyrabianiu uprawnień na autobus) nie oddaje nawet w ułamku realnej walki z samochodem. Szkoda szmalu.
Wysłane 2016-02-16 16:05
No offence ale ewidentnie widać, że większość podchodzi sceptycznie i z lekka lekceważąco do tego typu kursów, wychodząc z założenia, że sama dobrze wie co, kiedy i jak lub ewentualnie sama poćwiczy, potrenuje, pobawi się...
Ja tymczasem przypominam sobie okresowe szkolenie w mojej firmie z udzielania pierwszej pomocy. Ilu z nas pamięta po x czasie jak dobrze wykonać resuscytację oddechowo-krążeniową czy 'zapiąć' defibrylator 'klientowi'? I to, i to może uratować nasze życie. Sorry, ale pewnej wiedzy i umiejętności nie nabędziemy sami. Trzeba się pofatygować do 'speca' a nie udawać się się na wszystkim najlepiej znamy...
Wysłane 2016-02-16 21:14
Trochę się dziwię raczej negatywnym komentarzom. Każde doświadczenie w tej materii jest dobre. Sam byłem w akademii Tomka Kuchara, jezdzilem na płycie poslizgowej itp. Do tego zwiedzilem samochodem parę torów jak np Imola, Nurburgring. Do tego tory w Kielcach, Ułężu i parę odcinków standardowych polskich rajdów (także górskich).
Polecam dwie rzeczy każdemu mistrzowi kierownicy. Pierwsza to płyta poslizgowej i troleje. Drugą to przejazd z zawodowcem po torze. Jedno i drugie uczy pokory...
Zeby triche popwoadac i uswiadomic: po przejażdżce na Nurbie bralem leki na dokrwienie błędnika... tak Marko w Astonie pokazał mi jak się jeździ. Ja ledwo dotrzymalem w fotelu w czasie gdy on sobie kierował i opowiadał o torze. Sam jechalem Swiftem z wypozyczalni w starej specyfikacji Stage1... nie zblizajac sie nawet ciut do takiej jazdy a troche kilometrow w zyciu przejechalem. Ta, miedzy innymi, przygoda uswiadomila mi różnice między nami wszystkimi, turlajacymi się puszkami a prawdziwymi samochodami. Potem poszedłem do szkoły jazdy ciut popracoqwac nad sobą.
Wysłane 2016-02-16 21:48
Ja trolei nigdy nie próbowałem, ale jakoś na chłopski rozum nie widzę sensu. Przyczepności szuka się balansem, a troleje tego oduczają zmuszając do operowania wyłącznie wahadłem.
Wysłane 2016-02-17 10:04 , Edytowane 2016-02-17 10:05
@ mysiauek
Dokładnie to samo można powiedzieć o praktycznie każdej umiejętności, wymagającej wprawy i ćwiczenia. Niezależnie, czy to będzie jazda samochodem, gra na instrumencie, czy ... programowanie komputerów. Jest przepaść między amatorami i zawodowcami i kolejna między przeciętnymi zawodowcami i elitą.
Problem w tym, że twój Marko w Astonie przejechał w życiu na torze pewnie dziesiątki tysięcy godzin. To nie jest kwestia pójścia do szkoły jazdy i "ciut pracy nad sobą". To są lata regularnego treningu od dziecka i podtrzymywania umiejętności.
Wysłane 2016-02-17 10:58 , Edytowane 2016-02-17 11:02
Tak. I nikt od takiego treningu samego w sobie nawet raz do roku nie stanie się lepszym kierowcą. Ale większa wartość mają same porady zawodowców, które na takim kursie usłyszymy, o ile weźmiemy je do serca i nie zapomnimy po miesiącu.
Edit: Jeszcze apropo tego kierowcy na Nurbie - najbardziej się robi w gacie, jeśli samemu wcześniej nie poradziło się w jakimś zakręcie jadąc dużo wolniej, a potem siedzi się jako pasażer u kierowcy, który bierze ten sam zakręt pełnym ogniem, bo w rzeczywistości tak lepiej się go pokonuje. Mózg w takim wypadku informuje biedaka o rychłej śmierci, która jednak nie następuje, a po chwili sytuacja się powtarza :)
Wysłane 2016-02-17 13:16 , Edytowane 2016-02-17 14:02
Moge polecić. Byłem na takim kursie 2 wiosny temu. Super sprawa. Tor w Kielcach - są tam dobrze przygotowani na tego typu kursy.
Elementy jazdy sportowej, omówione dokładnie techniki trzymania kierwnicy, hamowania, wchodzenia w zakręty i poślizgi. Przydaje się do dziś. Tam w Kielcach masz szkołę jazdy Subaru -> szkolajazdysubaru. pl [edited]
Wykonują tam naprawdę dobrą robotę in my opinion.
Wysłane 2016-02-17 18:53
@kowgli
Masz rację. Ale też to uświadamia ile nie wiemy i jakimi jesteśmy leszczami pokonując nawet po 30-40kkm rocznie.
Dlatego twierdzę, że to nie tysiące kilometrów a właśnie szkoła jazdy, wybranie się na tor z zawodowcem, dopiero mogą człowiekowi otworzyć oczy, że normalny kierowca jest co najwyżej mistrzem prostej.
Nawet bym powiedział, że poćwiczenie na pustym parkingu jest ok, ale jeżeli mamy się do czego porównać i jeśli ktoś może nam powiedzieć o naszych błędach.
Wysłane 2016-02-17 21:04 , Edytowane 2016-02-17 21:06
Może inaczej ,ci co piszą ,że to bez sens itp. to niech się przyznają czy w ogóle byli kiedyś na płycie poślizgowej ??? i tyle czy są takimi dobrymi kierowcami ,bo mają prawko od 30 lat :D ,a nie znają połowy znaków ,a o przepisach dzisiejszych nic nie wiedzą :D ,bo oni od 30 lat mają prawko xDDD
Kto jest online: 1 użytkowników, 197 gości
Gimmickz ,