@kowgli
Bardzo pochwalony Ja swój "kurs" zdobywanie licencji zaczynam na jesień w Gliwicach w aeroklubie
Napisz jak ci poszło, jakie wrażenie itp
Forum > Tematy dowolne > Temat dla tych, co chcą być pochwaleni, wychwalani, itp! ;)~ vol. 16
Wysłane 2012-07-10 16:07 , Edytowane 2012-07-10 16:09
@TonySoprano
Wrażenia oczywiście super pozytywnie. Latałem wcześniej dużo na komputerze (w zasadzie od kilkunastu lat) ale prawdziwe latanie to jednak zupełnie coś innego. Po pierwsze czuje się samolot ciałem, nosem itd. W pewnym sensie latanie jest łatwiejsze bo łatwiej się dostać do wszystkich przełączników i latamy więcej na podstawie odczuć, a nie tylko samego wzroku. Z drugiej strony dynamika prawdziwego lotu jest jednak o niebo bardziej złożona niż nawet najlepsze symulacje.
Kurs składa się z dwóch podstawowych części: 1. zaznajomienia z samolotem i kręgów nadlotniskowych, 2. lotów trasowych. Większość czasu lata się z instruktorem, ale ok. 10 / 45 godzin kursu lata się samodzielnie. Odczucia podczas samodzielnych lotów, szczególnie na początku są oczywiście bardzo mocne. Szybko (po początkowym szoku) dochodzi świadomość, że błąd może mieć tragiczne skutki. Na szczęście szybko wchodzi powtarzalność i uspokojenie (z oczywiście pełną koncentracją).
Najbardziej wspominam pierwszy lot z instruktorem, pierwsze samodzielne kręgi, pierwszą trasę i wizyty na dużych lotniskach (Warszawa Okęcie, Łódź Lublinek). Najdłuższa trasa jaką miałem to samodzielny lot w dwie strony z Warszawy do Olsztyna z jednym międzylądowaniem (całość ok 3 godziny lotu).
Jeśli chodzi o końcowy egzamin państwowy (po drodze jest jeszcze kilka wewnętrznych) to nie było idealnie, ale zdałem więc najwidoczniej umiem bezpiecznie wykonywać loty. Dopracować muszę najbardziej samą technikę pilotażu. Niestety, ale 45 godzin w ciągu ok. pół roku to za mało żeby idealnie panować nad samolotem. W sumie podobnie jak z samochodem. Dopiero po paru latach dochodzi się do rzeczywistej pewności w prowadzeniu.
Zaskoczyła mnie nieco duża ilość papierologii, dziwnych przepisów i nieco inne podejście do latania niż w virtualu - mniej fetyszystyczne. Czasowo jest tak, że sam lot to często jedynie wisienka na torcie. Dużo więcej czasu zajmuje przygotowanie się do niego - nawigacyjne, meteorologiczne, samolotu. Przez to nieraz było tak, że wychodziłem z domu o 7 rano, wracałem ok. 16 a wykonałem np. jedynie godzinny lot (dojazdu mam 45 minut). Dla osoby zainteresowanej jest to jednak oczywiście wszystko częścią większej całości i wszystkie te czynności sprawiają przyjemność.
Inną kwestią od praktyki jest kurs teoretyczny. Materiału jest naprawdę ogrom. Myślę, że można to spokojnie porównać z całym semestrem na dosyć trudnych studiach. Egzamin zdaje się w zasadzie 2x - najpierw wewnętrznie w ośrodku, na zakończenie kursu teoretycznego. Później już oficjalnie w urzędzie lotnictwa. Żeby zdać przed każdym z tych egzaminów ryłem się dzień w dzień po co najmniej 4 godziny przez 2-3 tygodnie. Dla osoby pracującej i mającej normalne obowiązki rodzinne jest to naprawdę duży wysiłek i wymaga sporego samozaparcia. Same egzaminy są testowe i niestety często nadmiernie szczegółowe i oderwane od rzeczywistości. Trzeba niestety przerabiać pytania (w sumie bodaj ok. 3000). Polecam oczywiście metodę aktywną, czyli najpierw czytamy materiały dopiero później pytania. Jeśli nie mamy pewności skąd się wzięła odpowiedź - szukamy wytłumaczenia. Nauczenie się tego wszystkiego bez zrozumienia tematu jest praktycznie niemożliwe. Niestety do praktyki lotniczej trzeba opanować nieco inny zakres wiedzy niż do egzaminów teoretycznych, wiec dochodzi jeszcze kolejna nauka.
Dodatkowo musisz jeszcze zdać egzamin na radiooperatora w UKE, ale jest on raczej symboliczny (kilkaset opublikowanych pytań) - można się przygotować idealnie w parę wieczorów.
Jakbyś miał jakieś pytanie to wal śmiało. Ale może w innym wątku, żeby nie robić offtopa :)
@thor2k
W totka nie wygrałem :)
Wysłane 2012-07-10 19:43
@kowgli taaa..
[LINK]
Tylko nie rob czegos takiego
btw, fajnie .
Wysłane 2012-07-11 11:06
@Buroberu
o... gratki... praca z głowy? Czy z podkładką?
ja trochę w temacie siedzę... chociaż mój "talent" był bardziej rozwinięty z 5-10 lat temu, a teraz odrobinę się uwstecznił... (od takiej roboty mam bardzo uzdolnioną dziewczynę )
Wysłane 2012-07-11 17:06
@Buroberu Nie wierzę, że to rapitografem zrobiłeś Pamiętam jak ja na kartografii z tym walczyłem bo co chwilę się rozlewało albo gdzieś się pomyliłem i od początku robota. Podziwiam i gratuluję umiejętności
Wysłane 2012-07-11 18:29 , Edytowane 2012-07-11 18:30
A ja dzisiaj dostałem maila od Dropboxa, że mam 2x więcej miejsca
/EDIT/
Właśnie zobaczyłem newsa na głównej i juz się nie czuję wyjątkowy
Wysłane 2012-07-12 23:38 , Edytowane 2012-07-12 23:39
hmmm..dzis...zakupiłem sobie to
i5 2500K
Asrock Z77 EXTREME6
Wysłane 2012-07-14 10:59
@czechu Pochwalony
Wysłane 2012-07-14 23:50 , Edytowane 2012-07-14 23:55
Mam dobrą wiadomość odnośnie kotka. Pojawiło się światełko w tunelu odnośnie chorego oczka. Cały czas walczymy i idzie to w dobrym kierunku Pojawiają się "kocie zarysy oka". Dostaje Tobrex i Atropinę na rozszerzenie źrenicy
Antybiotyk jeszcze ma na jutro i teraz będziemy wspomagać się jedynie "papką witaminową"
Natomiast kiedyś wspominałem o problemach z moim psem. Dziś doszło do pewnego rodzaju tragedii. Piesek rano czuł się powiedzmy ok, ale w pewnym momencie dostał strasznych drgawek i wymiotował. Pojechaliśmy do weterynarza niedaleko nas i nie wiedzieli co mu jest. Potem wróciliśmy do domu i dalej to samo...Zdecydowaliśmy się "na sygnale" pojechać do kliniki w Chorzowie i piesek obecnie jest pod kroplówką. Nie wiedzą co mu jest...bardzo dyszał i praktycznie nie kontaktował. Teraz dzwonił lekarz że udało się usystematyzować oddech, a wyniki pobrane z krwi ujawniły że ma katastrofalny poziom białych ciałek krwi ( badania krwi sprzed tygodnia i 21 dni tego nie wykazały ). Podają mu cały czas potas... Nie wiem co to będzie, ale jutro o 10.00 mamy znów się pojawić w klinice
Nikt nie nastawia się pesymistycznie, ale sprawa jest bardzo poważna
Ogólnie panuje żałoba u nas w domu...istny szpital
Wysłane 2012-07-15 12:40
Dziś Panowie o 5:30 rano odszedł mój West.....Nie życzę wam nigdy takiej sytuacji...Jak członek rodziny...najgorsze było go przywieźć z kliniki martwego i pochować.. Wsadzać jego zabawki, kocyk, smycz i legowisko..straszna rzecz No ale ma swoje miejsce na ogródku...
I notabene nie jest to sprawa do chwalenia się no ale poruszałem ją tutaj więc....
Wysłane 2012-07-15 13:42 , Edytowane 2012-07-15 13:45
@czechu,@Dante
Panowie..on był niczym kolejny człowiek w rodzinie...od 10 lat z nim spałem co noc Pamiętam nawet jak pod nieobecność ojca siedział z nami przy stole na święta wielkanocne
Naprawdę dla mnie, jak i dla całej rodziny bo i dziadka jednego i drugiego, babci jest to tragedia olbrzymia..Dziadek twardy chłop ze wsi, a płakał jak dziecko.. Najgorsze jest to że to wszystko stało się NAGLE. Wczoraj o tej porze patrzył na kota i nie dawał mu spokoju..biegał, skakał, jadł, pił...i pafffff nagle drgawki, potem wymiociny...wczoraj koło 23.00 było już lepiej..piesek chodził w klinice po kroplówce etc..zmarł po prostu nagle o 5.30...Ja podejrzewam że to jest wynikiem jakiejś choroby ( być może nowotwór ), może mu ten polip w nosie pękł który opisywałem..problemy zaczęły się już w lutym..do tego leczenie, narkozy pod endoskopie...no i piesek nie wytrzymał..
Kto jest online: 0 użytkowników, 182 gości