2008-05-16 21:41
Autor: Sławomir Kwasowski (SlawoyAMD)
23

Scythe Orochi - Duży może więcej?

Strona 4 - Montaż ...

Mój dotychczasowy cooler Scythe Infinity sprawował mi się świetnie, szczególnie że pracował z dwoma firmowymi wentylatorami Coolinka, kręcąc się z lekko ograniczonym obrotami (około 1100 RPM), co zapewniało dobrą wydajność i przyjazny dla ucha poziom szumów. Nawet wielogodzinna rozgrywka w Crysis nie mogła zachwiać stabilnością procesora, mimo że ten tytuł wybitnie wygrzewa obydwa jego rdzenie. Infinity należy do dużych systemów chłodzących i w zasadzi na każdej płycie utrudni dostęp do pierwszych banków pamięci. Mimo to na brak dostępu do elementów komputera nie można mocno narzekać. Tak to wyglądało wcześniej ...



Moja obudowa, to firmowy Antec P180, a więc dość pojemne ubranko dla komputera z świetnymi warunkami przewietrzania jego wnętrza. Zapewniają to fabrycznie zamontowane, trzy wentylatory 120 x120 mm z możliwością trzystopniowej regulacji obrotów. Zarówno płyta Asusa, jak i obecna Gigabyte, nie mogły narzekać na zbytnią duchotę dla ich pasywnych systemów chłodzenia. Mimo sporej ilości sprzętu i kabli, wszędzie dało się wsunąć rękę i coś podłączyć lub poprawić. Do czasu, gdy pojawiło się Orochi.
Jak wspominałem wcześniej, cooler ten kupiłem głównie, by umożliwić sobie łatwy dostęp do procesora. Ot, wystarczy nacisnąć zaczepy, odchylić je na boki i już mamy „procka” na wierzchu ... Nawet nie wiedziałem, jak się myliłem.


Po wyczyszczeniu procesora z resztek starej pasty, zabrałem się za przymiarki. Już ich pierwsze wyniki nie bardzo mi się podobały. Wszelkie znaki na niebie mówiły mi, że choćbym skonał, to nie zmieszczę Orochi z wentylatorem na „grzbiecie” w obudowie, tak by swobodnie zamknąć boczną jej pokrywę


Zacząłem więc od montażu samego radiatora. W mojej obudowie jedyną możliwością jego umiejscowienia była pozycja leżąca z ciepłowodami skierowanymi w stronę napędów optycznych. Posmarowałem procesor pastą i zabrałem się za zapinanie systemu mocowania. Jako, że raz już połamałem zaczep na koszyku AM2+ i kosztowało mnie to grubo ponad 20 złotych z przesyłką i kilka dni czekania, podszedłem do tego delikatnie. Po kilkunastu minutach nieudanych prób umiejscowienia ruchomych zaczepów w ich miejscu przeznaczenia, zaczęła brać nad zdrowym rozsądkiem złość, która po następnej dłuższej chwili przerodziła się w ... No powiedzmy delikatnie, agresywność 10 ...

Powodem tej frustracji, był bardzo ograniczony dostęp do zapięć, jak i ich dość niespotykany rozstaw. Przeważnie w tego typu rozwiązaniach trzeba tylko nacisnąć sprężynująca blaszkę uchwytu, a zwisające swobodnie „oczka” znajdowały się już mniej więcej w okolicach „ząbków”. U Orochi jest zdecydowanie trudniej, gdyż zaczepy owszem zwisają, ale w dość sporej odległości od nich. Trzeba je cierpliwie, z wyczuciem nakierować na występ koszyka, przechylić i dopiero próbować zaczepić (pod skosem). Wszystko byłoby fajnie, gdyby w tym czasie druga strona nie próbowała się nam wymknąć spod kontroli palców dłoni ściśniętej miedzy radiatorem a ścianą obudowy (w moim wypadku jeszcze z wentylatorem w niej spoczywającym). W końcu udało się przytwierdzić cooler do płyty i teraz trzeba będzie się zastanowić, co zrobić z wentylatorem.

Testy przy otwartej obudowie odpadają, bo nie można wówczas stwierdzić, jak cooler zachowa się, gdy jego otoczenie podgrzewać będą skutecznie, płyta główna, karta graficzna, pamięci i dyski twarde. Producent przewidział problemy z umieszczeniem Orochi w obudowie z założonym wentylatorem, więc przystosował radiator do bocznego jego montażu. Rozstaw otworów montażowych 14-centymetrowego, oryginalnego „śmiglaka” jest identyczny z tym, który znajdziemy w jego 12-centymetrowej wersji. Niestety, wcale nie ułatwia to zamontowania go na boku radiatora. Spinki przytwierdzające ramkę wentylatora do radiatora są tak wygięte, że doskonale nam zapina się je na „grzbiecie” tej konstrukcji. Jednak gdy będziemy robili to na węższej części radiatora, owe wygięcie staje się problemem. Pole manewru końcówką zapinki jest tak duże, że w zasadzie trafienie nią w rowek wycięty w aluminiowych finąch, skierowanie w odpowiednią stronę i trafienie w „dołek” jej wygiętą częścią końcówki (haczykiem), graniczy z cudem. W zasadzie śmiem twierdzić, że z kartą graficzną w komputerze jest to niemożliwe. Gdyby komuś przyszło do głowy, że będzie zakładał Orochi już razem z wentylatorem w układzie bocznym, to z góry mu powiem, że nie dostanie się on do zapinki na koszyku procesora.


Wyciągnąłem zatem kartę graficzną ... Myślicie, że było lepiej? :) Nieeee! Co prawda nie kaleczyłem już ręki o wystające elementy akceleratora graficznego, ale dla samych męskich palców wiele miejsca niestety nie przybyło. Wentylator Scythe jest okrągły i jeśli połączyć to z dość wysokimi radiatorami chłodzenia płyty głównej, które znajdują się właśnie na wysokości jego montażu, otrzymujemy bardzo utrudniony dostęp do przytrzymania spinki-sprężynki, która przy próbie umieszczenia jej w dołku, automatycznie wyskakiwała z rowka na radiatorze. To bardzo frustrujące przeżycie ...

W końcu udało mi się umiejscowić go na boku radiatora i wystarczyło teraz założyć z powrotem kartę graficzną. Jeśli będziecie to kiedyś robić, to uważajcie na założony już wentylator, bo jak uda wam się go podczas tej czynności potrącić, to może zdażyć się to, co mi ... czyli jego wyskoczenie z metalowych zapinek. Wierzcie mi, gdyby moja grafika nie była jeszcze trochę warta pieniędzy, w tym momencie rozleciałaby się na ścianie.
Jako że planowałem zrobić również testy z szybszymi wentylatorami, postanowiłem pójść na kompromis i zrezygnowałem z oryginalnego wentylatora na rzecz wspomnianego Coolinka, który dzięki temu, że miał proste boki, pozwolił na dostęp dla przytrzymania jedną ręką sprężynki, a drugą umiejscowienie jej w otworach montażowych ramki. Za pomocą regulatora uzyskałem obroty na poziomie 570 RPM. To nieco więcej od zakładanych 500 RPM oryginału, ale zważywszy na nieco mniejszą średnicę Coolinka, różnice powinny się zrównoważyć.

Oryginalny wiatrak Scythe to konstrukcja naprawdę niesłyszalna. Jego sporej długości łopatki o dość mocno wyprofilowanym kształcie, mimo niewielkiej prędkości obrotowej potrafią przetłoczyć sporo powietrza (29.39 CFM). To naprawdę raj dla amatorów ciszy. System czujników na mojej płycie głównej wskazywał nieco mniejszą ilość obrotów i podawał z drobnymi wahnięciami od około 430 do 450 RPM.
Po mojej kapitulacji komputer gotowy do pracy wyglądał następująco.




Jak widać, o dostępie do banków pamięci możemy pomarzyć. W zasadzie w sferze marzeń pozostanie dostęp do wielu zakamarków górnej części obudowy. Widać tylko ożebrowanie coolera.

Strona 4 z 6 <<<123456>>>