2015-11-30 23:15
Autor: Sławomir Kwasowski (SlawoyAMD)
0

Sharkoon - słuchawki GSone i H40

Strona 1 - Wygląd 1

Ostatnio przerabialiśmy temat myszy firmy Sharkoon przeznaczonych dla graczy, a dziś chciałbym Was wprowadzić w świat gamingowych dźwięków tego producenta. Dokonam tego za pomocą dwóch modeli słuchawek stereo: GSone - dedykowanej bardziej dla użytkowników ogólnych czyli takich, którzy lubią pograć na PeCetach czy konsoli ale nie pogardzą dobrą muzyką czy cichą, wieczorną sesją filmową oraz SharkZone H40 - te stworzone głównie z myślą o ortodoksyjnych graczach, niekoniecznie siedzących w domach, a wręcz przeciwnie, poruszających się między turniejami LanParty.


Zacznijmy zatem od bardziej "udomowionej" wersji rekina, czyli Sharkoon GSone. Pierwszy kontakt z słuchawkami będziemy mieli już na eleganckim opakowaniu. Prócz widoku na sprzęt dostrzeżemy też ważną informację, że produkt przeznaczony jest zarówno dla komputerów PC, jak i konsoli Sony PS4. Na odwrocie pudełka znajdziemy także podstawowe informacje o produkcie w języku polskim.


Słuchawki dobrze zabezpieczono do transportu między hurtowniami i sklepami oraz sprzedażą wysyłkową. Pisze o tym specjalnie, bo przy rozpakowaniu trzeba zwrócić uwagę na trwałe umocowanie słuchawek do plastikowej wytłoczki ochronnej. Z frontu druciki mocujące są niema niewidoczne i można szarpiąc za którąś z poduszek nausznych, nawet ją uszkodzić.


Wyposażenie GSone jest dość skromne, bo składa się z karty informacyjnej i przewodu przedłużającego ten zintegrowany z lewym nausznikiem o długości "zaledwie" 1.1 metra. To celowy zabieg producenta. Bo gdy będziemy chcieli skorzystać z podpięcia słuchawek do telefonu lub odtwarzacza MP3, wystarczy nam ta krótsza wersja. Jeśli jednak będziemy chcieli skorzystać z wyjścia audio na tylnej ścianie PeCeta, to z pewnością przyda się nam dodatkowe 1.4 metra, co łącznie daje nam kabel o długości 2.5 metra. Dodatkowo modem przedłużający zaopatrzono w osobne wyjścia dla kanału audio i mikrofonu. Wszystkie końcówki pokryto solidną warstwą złota.


Nauszniki GSone są naprawdę spore, ale to właśnie ich wielka zaleta, bo po pierwsze całe, męskie uszy wchodzą w głąb ich mięsistych, pokrytych delikatnym welurem poduch (nigdzie małżowina uszna nie jest uciskana), a po drugie kryją sporych rozmiarów przetworniki audio. Dokładnie mowa tu o głośniczkach o przekątnej 53 milimetrów, a więc jednych z największych w klasie popularnych słuchawek. Do tej pory moimi słuchawkami NR.1 były SteelSeries Siberia RAW Prism z przetwornikami 40 mm, które powalały dokładnością odzwierciedlenia dźwięku w zasadzie w całym słyszalnym przez człowieka paśmie. Teraz to się zmieniło, ale o tym dokładniej napisze w trakcie testów odsłuchowych.


Słuchawki GSone skonstruowano w systemie zamkniętym. Metalowe siatki Mesh dodano w zasadzie tylko dla dekoracji. Osobiście lubię słuchawki zamknięte, bo świetnie potrafią oddać scenę muzyczną, a poza tym dobrze izolują nas od świata zewnętrznego, jak i odwrotnie, są mniej słyszalne dla osób postronnych. Co ważniejsze, przetworniki szczelniej zamknięte w "skorupie" obudowy, są w stanie skuteczniej oddać dynamikę dźwięku. Oczywiście są też minusy takiego rozwiązania, jak brak wentylacji, co szybko odczujemy przy upałach (uszy straszliwie szybko się pocą), jak i niektórzy mogą doznać uczucia zmęczenia. W lewym nauszniku zamocowano bardzo solidne ramię mikrofonu. Ogólnie całościowo taki "szlaban" dobrze komponuje się z całą konstrukcją, jednak moim zdaniem mógłby być delikatniejszy optycznie. Ramię mikrofonu również wykończono metalową siatką Mesh w kolorze pomarańczowym, który lekko ożywia całość z przewagą koloru czarnego.


Dla odmiany na prawym nauszniku umieszczono potencjometr regulacji głośności (w tylnej cześci). Osobiście wolałbym otrzymać taką regulację na kablu, bo odruchowa lokalizacja pokrętła Volume będzie wymagała trochę wprawy.

Świetnie rozwiązano pałąk scalający oba nauszniki. W odróżnieniu od ramienia mikrofonu, które pracuje na zasadzie tarcia (trzeba mieć nadzieję, że za szybko nie zacznie samoistnie opadać), to pałąk otrzymał solidne ząbki, po których z wyraźnym "klikiem" porusza się mechanizm kulkowy, stabilizujący całość.


Jakość plastików i materiałów wykończeniowych nie budzi tu najmniejszych obiekcji. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to spora waga tych słuchawek. 325 gramów (waga z kablem), może wydawać się niedużą miarą ciężaru na głowie, jednak odczujemy to, jeśli mieliśmy już na głowie coś nieźle grającego, a za to trochę lżejszego, jak wspomniane SteelSeries RAW Prism (238 gramów). Nie jest to tragedia, jednak różnice można od razu wyczuć. No cóż, solidna budowa musi robić swoje. Niemniej Gsone dość dobrze prezentują się na głowie, ale o tym również podczas testów... Na razie więcej możecie zobaczyć na filmie przygotowanym przez producenta.

Strona 1 z 4 1234>>>