@Netman Raczej odniosłem wrażenie, że u nas są dzikie tłumy w Lidlu w porównaniu z Austrią. Nie wiem jak im tam się opłaca - myślę, że po prostu cały ustrój jest dużo uczciwszy i nie trzeba aż tak zasuwać żey wyjść na swoje.

@cichy

Ciekawe czy zagranicą markety/dyskonty są dużo tańsze niż sklepy osiedlowe? Kilka razy jak byłem za granicą nie zwracałem na to uwagi, u nas zaś różnice w cenach bywają kolosalne.

U mnie w sklepie osiedlowym np. masło jest 1,5-2x droższe niż w marketach/dyskontach.

@Lasica Nie wiem jak masło - ale niektóre produkty potrafią być 2 x droższe np soki. Podobnie jak u nas masz sok za 2 zł w Biedronce i sok za 4 zł z Hortexu. Ale tam też te małe skelpy to są głównie sieci np Spar ( ostatnio też w Polsce się pojawiły ) i są tam dość tanie produkty. U nas też takie całkiem niezależne sklepiki wymierają łącząc się w spółdzielnie i grupy.

@cichy

Wszystko jasne, ale ja mówię o porównaniu tych samych marek. Wiadomo, że produkty własne marketów/dyskontów będą tańsze.

Taki prosty przykład: piwo Królewskie (sic!) u mnie w sklepie pod blokiem kosztuje 3,89!, w Carefour Market 500m dalej - 2,30zł.

@cichy
Tylko pozaglądaj do koszyków naszych ludzi, same najtańsze i najpotrzebniejsze produkty. Ilość kupujących to żaden miernik.
Chociaż takie supermarkety nabijają kasę (Biedronka jest jedną z największych firm w Polsce?).
Pracownicy grosze zarabiają, bo według polskiej mentalności po co dawać więcej jak i tak są chętni do pracy?

@Lasica

Dla jednego piwa nie warto przejść 500m i stać w długiej kolejce no chyba, że masz idealnie wyliczone. Chcąc kupić cztero/ośmio paka piwa to opłaca się kupić w supermarkecie. Zaoszczędzi się nieco na kosztach produktu i na czasie. Niestety zarabiając od minimalnej krajowej do przeciętnej płacy, pomijam dochody zasiłku/stażu dla bezrobotnych oraz średnią pensję, która po kosztach życia w Polsce i utrzymywaniu rodziny to są nadal grosze. Małe sklepy nie są wstanie tyle zgromadzić towaru w swoich magazynach, a to dopiero zaledwie jeden produkt, a gdzie reszta w paletach? Supermarkety walczą o większą obniżkę towaru u producenta mając własną zorganizowaną logistykę niż przeciętny sklep, któremu hurtownia nie da takiej obniżki. Czasami można zauważyć drobnych przedsiębiorców, którzy kupują w supermarketach, a sprzedawają drożej w swoich sklepach. Tak widziałem np. z cukrem. Od czasu do czasu są promocje na cukier, gdzie kupujesz 10 kg, a płacisz za 9kg, bo jeden jest gratis. Żaden sklep nie da takiej promocji. Supermarkety trochę ratują nasze finanse. Nawet gdybyśmy kupowali najtańsze i tylko niezbędne produkty do życia w zwykłych sklepach przy bardzo niskich zarobkach to byśmy byli niemal bez kasy.

Netman
Nie tylko w supermarketach, ale w zwykłych sklepach też pracownicy grosze zarabiają. To samo w innych branżach typu produkcja, ochrona i innych usługach. Pomimo emigracji zarobkowej to w Polsce chętnych nigdy nie zabraknie. Po prostu jest nas za dużo, połowa ludności w Polsce powinna być we własnych firmach. Na razie szkoły już odczuwają zmniejszenie uczniów przez mniejszą ilość narodzin dzieci (to nie lata 80-te, gdzie były dobre warunki) i są zamykane głównie w mniejszych miastach i wsiach. Może wtedy się ockną albo będzie gorzej z gospodarką przez kolejne duże emigracje. Bo za każdym razem jak rośnie u nas płaca minimalna to jest więcej bezrobotnych na rynku, a pracodawcy Polscy mają problemy przez wysoki koszt pracownika.
Dla korporacji z UE to Polska jeszcze nie problem zanim na dobre wybiorą kraje takie jak Bangladesh, China, India oraz Pakistan.

TonySoprano
Wszystko ok, ale zauważ, że pracodawcy mają w Polsce dziwną mentalność. Jak taki pracownik chce więcej zarobić i może pokazać, że jest lepiej wydajny to pracodawca dziwnie patrzy na tego pracownika i myśli sobie, że za dużo on żąda od niego. Wtedy go żegna i szuka następnego za grosze. Później mówią, że za dużo żądamy i dla tego mamy problemy z pracą. Albo inna sprawa, pracuje się pół roku czyli więcej niż na stażu czy umowy próbnej, które trwają miesiąc lub trzy miesiące na umowie typu zlecenie, która wygląda jak etat tyle, że jest elastyczny czas pracy. Poznaje się branżę, przyzwyczajenie się do tej pracy, zadania do wykonania opanowane, brak problemów z komunikacją między pracownikami, opinie dobre od kierowników i nagle po tym okresie pyta sie pracodawcy o możliwość podwyżki. A tu pracodawca robi psikus i za 2 tygodnie już się nie pracuje. Szybko znalazł on następnego pracownika, który będzie pracował za grosze, ale jeszcze większe normy robił.

@Krzys81

Zdziwiłbyś się, ile ludzi stoi w kolejce z 1-2 piwami.

@Krzys81
A mi by się opłacało, zresztą jakbym poszedł to kupiłbym 4 i nie szedł jutro.
Bo niby dlaczego mam nabijać kasę cwaniakom korzystającym na tym iż nie każdemu się chce przejść te 500m? Bo niestety taką mamy w Polsce mentalność drobnych sklepikarzy - skoro 20 lat temu dało się utrzymać 4-osobową rodzinę z jednego sklepu to teraz teżmusi się dać

@TonySoprano

Polacy są pracowici, ale mało wydajni. No ale jak ma się takie warunki do pracy to ja się dziwię, że jeszcze ktoś w tym kraju lubi/chce pracować

Bo wydajność nie zalezy tylko od pracownika i jego pracowitości ale od organizacji. Jeżeli pracownik wie co ma robić ile ma zrobic i na kiedy to to zrobi. Chyba, że zadanie faktycznie jest ponad jego siły. Niestety u nas w wielu firmach organizacja, przepływ informacji leży na całego i stąd bierze sie niska wydajność.

@Yoshi_80 niska wydajność bierze się też z powodu braku lub niskiej jakości narzędzi do pracy.
Dostaniesz młotek oraz przecinak i masz naprawić urządzenie do którego trzeba specjalistycznych narzędzi.

To i tak dobrze że coś dostaniesz. Niejednokrotnie zdarzało się tak że trzeba było samemu sobie "wystrugać" narzędzie którym później się pracowało.

W pewnym sensie nadaje się do tego tematu zważywszy jak UE walczy z globalnym ociepleniem
[LINK]

@thor2k
za artykułem kryje się spore przeinaczenie - w zeszłym roku pokrywa była dramatycznie mała, jedna z najmniejszych w znanej historii, pokrywa z tego roku nadal jest 60% mniejsza niż średnia. Kontrast wynika z fluktuacji, tyle że flulktuacja gwałtowanie cały czas dołuje.

Fluktuacja to nie cykliczność, to początek nagłej zmiany, po prostu nagle nastąpi całkowite stopienie i fluktuacja zaniknie.

@strasznyŚrednia z czego? Bo w latach gdy Wikingowie mieszkali sobie na Grenlandii pokrywa była zapewne znacznie mniejsza. Średnia obejmuje jakiś okres czasu. I od tego jaki to jest okres, można poprzeć dowolną teorię. A to, że mamy ocieplenie, a to, że oziębienie. Np. Japończycy przewidują sobie Globalne Oziębienie [LINK].

Wczoraj na Planete + obejrzałem film pt "Złota Rybka" [LINK]

Coś niesamowitego. Film opowiada o losach polskich rybaków z Darłówka po wejściu do UE. Zakaz połowów dorsza spowodował redukcję jednostek z 60 do 9, bezrobocie itd, ale najlepsze jest to, że oni te dorsze i tak łowili bo jak się łowi ryby to niestety łapią się różne. Więc wywalali całe tony złowionego razem ze śledziem dorsza do Bałtyku ponieważ w porcie czekał inspektor i dowaliłby im karę za dorsze. W tym samym czasie norewskie paszowce ciągnąc sieci wielkości boiska piłkarskiego wyłapywały wszystko jak leci łącznie z drobnicą i od razu na miejscu mieliły na mączkę. Film jest naprawdę wstrząsający i fajnie zrobiony, jak ktoś ma możliwość obejrzeć to polecam. Jest i śmieszno i straszno - jak w tym wątku. Są łzy dorosłych facetów, siarczyste dialogi i sceny z połowów jak i wyżej wspomniane wysypywanie dorsza za burtę - oczywiście taki złowiony dorsz już jest śnięty i leci na dno i gnije. Ale inspektor jest zadowolony, bo wprowadza unijne normy ekologiczne...

@1084

@strasznyŚrednia z czego? Bo w latach gdy Wikingowie mieszkali sobie na Grenlandii pokrywa była zapewne znacznie mniejsza. Średnia obejmuje jakiś okres czasu. I od tego jaki to jest okres, można poprzeć dowolną teorię. A to, że mamy ocieplenie, a to, że oziębienie. Np. Japończycy przewidują sobie Globalne Oziębienie [LINK].

otóż nie, średniowieczne tzw "opium klimatyczne" jest doskonałym przykładem średnioterminowej fluktuacji klimatu, tego co piszę wyżej, krótką anomalią - eksplozją temepratury, własnie fluktuacją w trendzie.



tak to wygląda na przestrzeni ostatnich 2000 lat. Obecny trend jest potwornie niepokojący bo wskazuje na załamanie klasycznej fluktuacji i całkowite rozregulowanie temperatury na ziemi. Fluktuacja temperatur nigdy nie była aż tak ostra jak obecnie. Rozregulowanie oznacza również anomalie - czyli zwiększenie amplitudy i od czasu do czasu bardzo nietypowo zimny okres paru lat.

Sam okres ocieplenia był bardzo krótki i zakończył się dla Wikingów dramatem uwięzienia na zimnej Grenlandii, na której od początku nie dało się uprawiać ziemi, i trzeba było oprzeć się na hodowli zwierząt i intensywnym eksporcie z Islandii/Norwegii.

Wszystko wynikało z serii kłamstw paru normańskich wodzów-wygnańców (jak Eryk Rudy, zwany czasem Czerwonym), którzy fałszywie przedstawili Grenlandię jako Zieloną Ziemię, żeby pociągnąc za swoim wygnaniem innych ludzi i mieć więcej zbrojnych na wygnaniu (bo przywódca kolonistów był przestępcą-banitą w swojej ojczyźnie)

@straszny Wykres wygląda niepokojąco, jednak moim zdaniem 2 tysiąclecia, to zbyt krótki okres, by cokolwiek wyrokować.
Wpływ człowieka na środowisko jest bezsprzeczny, ja się jednak bardziej obawiam zatrucia środowiska, niż zmiany klimatu - w tym wypadku mamy zbyt mało danych, by stwierdzić z całą pewnością, na ile duży jest wpływ ludzkości. Zniszczenie środowiska jest widoczne praktycznie natychmiast, gołym okiem.

@straszny po pierwsze tak jak napisał spider_co okres 2000 lat wcale nie musi być miarodajny bo dlaczego akurat taki okres a nie inny?

Po drugie wyp[res pokazuje np że obecnie temperatura niewiele różni się od tej 1000 lat temu. Wtedy działalność człowieka była znikoma a temperatura i tak była taka jak teraz.

Po trzecie biorąc okres od "małej epoki lodowcowej" do chwili obecnej widać stały trend wzrostu temperatury więc co w tym takiego niepokojącego? W okolicach 1600r nie było milionów samochodów i mega fabryk a jak widać temperatura po chwilowym ochłodzeniu roszła b. szybko bez udziału człowieka. I bez jego udziału się ochłodziło.

@Yoshi_80
owszem był ogromny wpływ człowieka. Było nim odkrycie Ameryk.

Indianie na obydwu kontynentach w skali wręcz kolosalnej wypalali pola co roku, nie znając lepszego sposobu przy uprawie ziemi. Odbywało się to w gigantycznej skali całego kontynentu jak można stwierdzić po próbkach ziemi pobieranej z całej Ameryki.

Kolonizacja Ameryk między 1600 a 1700 załamała ten proces. W wyniku kontaktu z białymi (głównie choroby, mniej wojny) zginęło 90% populacji rdzennych mieszkańców. Cały kontynent zaległ odłogiem. Co to oznacza? Błyskawicznie na tym terenie odżyła naturalna bujna roślinność, która wchłonęła z atmosfery od kilku (wg sceptyków) do kilkunastu miliardów ton dwutlenku węgla z atmosfery. Co zmieniło trend klimatu.

@strasznyI na czym opierasz tą temperaturę w średniowieczu? Czym ją mierzyli? Może stacje badawcze mieli wtedy? Bo to są dane wyssane z palca, na zasadzie, oj, panie, bo mi było zimno, że hej. I tyle można ustalać. Stałe pomiary temperatur prowadzone są od niedawna.

Na Grenlandii prowadzono badania, które sugerowały, że początkowa dieta Wikingów to w 80% były produkty rolne, pod koniec ich pobytu 80% stanowiły owoce morza. Jasne jest zatem, że zmieniający się klimat sprawiał, że uprawa roli stawała się nieefektywna.

Niektórzy naukowcy sugerują, że pokrywa lodowa ma tam ok. 400000 lat, ale są to podobnie jak teoria ewolucji, jedynie teorię i niestety nie mają żadnego pewnego naukowego potwierdzenia. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie datować niczego ze 100% pewnością ani węglem, ani argonem ani w żaden inny sposób, bo wszystkie te sposoby zostały już dawno podważone.

bujna roślinność, która wchłonęła z atmosfery od kilku (wg sceptyków) do kilkunastu miliardów ton dwutlenku węgla z atmosfery.

Ojej, haha, nic takiego się nie dzieje. Głównym producentem tlenu są oceany. Lasy wcale tak wiele tlenu nie produkują, a zwierzęta które w nich żyją, pobierają go bardzo dużo. Fitolpankton odpowiada za większość produkcji tlenu.