2009-11-20 20:30
Autor: Englishman
36

Google Chrome OS – co w trawie piszczy

Obrazek Google Chrome OS – co w trawie piszczy

Google to istny fenomen na światową skalę. W przeszłości było parę firm, które wybrały Internet na prowadzenie biznesu, ale dopiero Google udało się zdominować sieć. Dzisiaj normalnym jest dawanie rad w stylu: poszukaj na Google. Z biegiem czasu koncern poszerzył swoje wpływy o inne usługi internetowe. Lecz programiści amerykańskiej firmy wcale nie powiesili rękawic na kołku i postanowili stworzyć własny system operacyjny. Patrząc na rynek przebicie się będzie bardzo trudne. Microsoft praktycznie zdominował go swoim Windowsem. Apple i jego OSX utrzymuje się na w miarę stabilnym poziomie. Ostatnimi czasy trochę większą popularność zyskują dystrybucje Linuksa i Uniksa, ale nadal jest to bardzo mały odsetek (często w granicach błędu statystycznego). Patrząc jednak na historię Google, można przypuszczać, że im może się akurat udać. Urządzenia z zainstalowanym systemem operacyjnym Chrome OS powinny trafić na rynek w czwartym kwartale przyszłego roku. Lecz już teraz udostępniono kod źródłowy oraz opowiedziano o nim na konferencji, która to odbyła się w Mountain View.


Pełną relację znajdziecie tutaj. Ja jedynie skupię się na kilku ważniejszych informacjach, jakie wypłynęły podczas spotkania na szczycie. Jedna z ważniejszych wiadomości to pełna zgodność nie tylko z procesorami x86, ale również z innymi architekturami takimi jak np. ARM. Jest to o tyle ważne, że już dzisiaj można znaleźć netbooki właśnie z tymi układami. Co więcej w przeciwieństwie do Intela, AMD czy VIA, ARM ltd. nie produkuje CPU, ale sprzedaje jedynie licencje na swoją architekturę. Tak więc przynajmniej teoretycznie każdy może sobie sam taki procesor zbudować.
Kolejną ważna informacją jest to, że Google jako rynek docelowy traktuje wspomniane już netbooki. Widać, przynajmniej na razie nie zamierza zaprzątać sobie głowy blaszakami. Decyzja ta wydaje się poniekąd logiczna. Komputery domowe służą często nie tylko do pracy, ale również (jak nie przede wszystkim) do zabawy. A na tym polu Windowsy jeszcze długo będą niedoścignione (w sensie dostępności oprogramowania). A takie małe laptopy jak można usłyszeć w niejednej reklamie, służą głownie do zabierania Internetu wszędzie tam, gdzie kabel zasilanie nie dochodzi.
Grzechem byłoby nie skomentowanie, że system będzie całkowicie otwarty. Google chodzi o stworzenie społeczności "open source" wokół systemu. Takie działanie może a pewnie i na pewno, ułatwi rozpowszechnienie Chrome OSa wśród użytkowników komputerów.

Kontrowersyjną informacją jest to, że system będzie obsługiwał tylko i wyłącznie dyski SSD (szybkość dostępu) oraz tylko niektóre karty SSD. Niestety brak większej ilości informacji aby zweryfikować jak to miałoby działać. Czy każdy dysk tradycyjny/talerzowy będzie z góry blokowany? Mimo że dużo mówi się o przyszłości technologii SSD, to jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie, zanim opanuje ona wirtualny świat. Jeżeli w ogóle, bo może do tego czasu inżynierowie opracują nową technologię?
Prawdopodobnie aby zapewnić większe bezpieczeństwo i szybszy start systemu, wszystkie dane użytkownika będą ładowane do chmury. Nie będą przechowywane lokalnie. Chrome OS ma być tylko aplikacją sieciową (a co jak nie będzie do sieci dostępu?). Potrzebne aplikacje będę po prostu automatycznie pobierane. Pomysł nie jest nowy, ale podobnie jak z dyskami SSD, również pozostawia wiele pytań co do zasadności. Za to ataki malware lub hackerów, a nawet problemy z systemem, mają być szybko rozpoznawane i eliminowane (procedura autonaprawy). Chociaż patrząc z innej strony, prowadzący podkreślał, że takie rozwiązanie pozwala na szybkie odzyskiwanie danych, nawet wtedy gdy komputer ulegnie awarii, zgubimy go czy nawet zostanie ukradziony. Wystarczy zainstalować system na nowym komputerze, zalogować się i odzyskać wszystkie dane i ustawienia. Brzmi bardzo obiecująco.
Nie można ominąć punktu mówiącego o uruchomieniu systemu. Dzięki wyżej opisanym zabiegom oraz temu, że każda aplikacja jest aplikacją sieciową (nie będzie aplikacji desktopowych) system ma ruszać z tak zwanego kopyta. Jak np. telewizor czy pralka. Po naciśnięciu przyciska Power będzie gotowy do pracy.

Parę słów na zakończenie.
Chrome OS to nie kolejna typowa dystrybucja Linuksa, których notabene jest już sporo. To nowe spojrzenie na system operacyjny. Microsoft również od dawna pracuje nad tak zwanym cloud computing (przetwarzanie w chmurze), ale wszystkie znaki na Niebie i Ziemi wskazują, że to właśnie Google będzie pierwsze. I trzeba przyznać, że w segmencie do którego jest kierowany (netbooki) może się to przyjąć. Pod warunkiem, że będziemy mieli zawsze dostęp Internetu. Patrząc na to również z innej strony, można by wyposażać w niego przeróżne dekodery telewizji kablowych/satelitarnych. System opiera się na aplikacjach sieciowych, więc w łatwy sposób dałoby się rozszerzyć możliwości takich urządzeń. A szybkość z jaką Chrome OS będzie się uruchamiał (programiści zapewniają, że będzie to kilka sekund) w tym wypadku jest bardzo ważna. Pozostaje nam jedynie czekać na premierę Chrome OS i przekonanie się na własne oczy, czy to wszystko to czcze przechwałki, czy może coś więcej. Z Androidem Google się udało, czy tutaj będzie podobnie?











źródło: Engadget



Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych czytelnik serwisu IN4.pl.