Jedyne, co w Porto jest fajne, to klimat miasta. Spacerując uliczkami niezbyt oddalonymi od Złotej Rzeki ma się wrażenie, że znalazło się w typowo filmowym mieście portowym z Piratów z Karaibów. Obejść pieszo można całe miasto, bo nie jest zbyt rozległe. Mi, chorobliwemu mięsożercy spodobał się tradycyjny portugalski sposób przyżądzania stejków, a świetne wrażenie zrobiły też smażone ogony krewetek podawane prosto na patelni z jakimś ziołowo-czosnkowym sosem.
Komunikacja miejska jest bardzo nieprzyjazna osobom nie znającym miasta - mapy na przystankach autobusowych obejmują jedynie małą najbliższą strefę, więc bez własnej mapy lub ogarnięcia poftugalskiego na www zakładu komunikacji nigdzie się nie dojedzie. W dodatku co drugi autobus z rozpiski w ogóle nie przyjeżdża. Metro działa sprawnie, ale jeździ wyłącznie wzdłuż rzeki, ścisłego wybrzeża, na lotnisko i do największego w okolicy centrum handlowego (12 pięter). Taxi działa sprawnie i nie drożej, niż u nas.
Tak na prawdę zwiedzania na 2-3dni, nie więcej. Z plaży nie da się skorzystać, bo Atlantyk wyrzuca tony glonów usypując z nich ciągle na nowo wielki wał, przez ktòry nawet ciężko się przedostać do wody.
Wino Porto smakuje tak samo, jak u nas, a wycieczka po winiarni była bardzo słaba i nieciekawa w porównaniu do odwiedzin we Freixenet koło Barcelony.
Ja ogólnie jestem zadowolony, że znów coś zobaczyłem, ale nie widzę powodu, by tam wracać, więc jako docelowy punkt na wczasy nie polecam. Podobno duużo lepiej jest w Lizbonie.
Ryzen R5 3600; SPC Fortis 3; ROG STRIX B550-A GAMING; 2x32GB Kingston Fury Beast 3200MHz CL16; XFX RX580 OC BLK; 1TB Kingston SNV2S1000G + 1TB WD Blue; Tonsil Fenix II Front + Technics SU600; Seasonic G12-GM-650; LCD Iiyama XB2483HSU; Microsoft Natural Ergo 4000; Gigabyte M8000x.
.
tak czy tak pochwalony i niech dobrze służy!
...
