Nie wiem panowie czy dostrzegacie jeden z większych paradoksów wydarzeń w Mińsku. Spotkali się przedstawiciele Francji, Niemiec, Ukrainy i .... Rosji. Rosji, a nie separatystów. Z jednej strony ustanowienie reprezentacji separatystycznych republik przy stole sankcjonowało by uznanie ich przez co najmniej dwóch przedstawicieli "zachodniego świata". Z drugiej należy zwrócić uwagę że Kreml, który oficjalnie nie wie nic o wydarzeniach na wschodzie Ukrainy i nie wysłał tam nawet papierowego samolotu jest jednym z ważniejszych (jak nie najważniejszym) uczestnikiem rozmów o zawieszeniu broni. Stara radziecka szkoła schizofrenicznej polityki zagranicznej... Absurd sytuacji pogłębia fakt że gdyby nie Wołodia, to nie było by z kim rozmawiać.
Początkowo nie byłem zadowolony z faktu, iż nasi przedstawiciele wycofali się (albo, na co bardziej wygląda po prostu ich odsunięto) z obecnego etapu ogarniania tego co dzieje się na Ukrainie. Powiedzmy że w kwestii dyplomatycznej nie ma federalizacji Ukrainy, jedynie decentralizacja. W sumie to mamy rozbiór państwa, a go nie mamy.
W mojej opinii trwały pokój nie został zawarty to jest tylko i wyłącznie zawieszenie broni, na jak długo nie wiadomo. Pewne jest że w jego trakcie na teren republik zostanie ściągnięte tyle sprzętu i zielonych ludzików żeby we właściwym momencie rozwiązać problem "lini demarkacyjnej na granicy Polski"- tak to jest celowa hiperbola. Republiki staną się taką tkanką rakowatą, która będzie żywiona przez Kijów(bo przecież to dalej Ukraina choć posiadająca pewien stopień autonomii) i jednocześnie zatruwała, destabilizowała resztę kraju.
Finalne cele operacji nie zostały zrealizowane, dalej brak korytarza lądowego między Rosją, a Krymem. Dlatego pewien jestem że w stosownym momencie konflikt ożyje, to jest tylko kwestią czasu. No i pamiętajcie, że jeśli republiki zrobią kolejny Majdan (tym razem wspierany przez Moskwę) to będzie w pełni demokratyczna rewolucja 
Powiedzmy że podział państwa Ukraińskiego się skończył w tym momencie. Kijów stracił przemysł ciężki, region dość silny gospodarczo, dajmy nawet że za cenę pozbycia się dużej części ludności etnicznie rosyjskiej. Kraj jest słaby, niestabilny politycznie, UE nie będzie go chciała bo po co, NATO nie zaprosi państwa, które w zasadzie jest w stanie wojny, bo nikomu do wdrażania art 5 się nie śpieszy.Z resztą Moskwa by zareagowała alergicznie na takie zamiary.
Przypomnę jeszcze tylko że jak ZSRR padało to Ukraina zgodziła się oddać głowice atomowe, które były w momencie rozpadu na jej terenie, za co parę państw gwarantowało jej nienaruszalność granic. W tej chwili pokazują ile warte są zobowiązania, zawarte przez głowy tych państw.
Putin w nagrodę dostał za to wszystko odmrożenie Mistrali i francuskie celowniki do czołgów. Nie wiem czy śmieszniejsze jest to czy pokojowy nobel dla Obamy...