@1084 Ciekawe, jak na dalekomorskich wyprawach wyobrażałbyś sobie pewne zapewnienie stałych dostaw świeżych produktów, w dodatku w pełni zdrowych?
Nie mieszam, to był przykład na szybko, żeby wskazać mylne myślenie.
A teraz do rzeczy, postaram się jak najkrócej, ale żeby było zrozumiałe.
O wartości białka dla organizmu decyduje jego wartość biologiczna. Zależy ona od właściwej proporcji aminokwasów, a dokładnie rzecz ujmując, jego wartość jest ściśle skorelowana z procentową przyswajalnością aminokwasu ograniczającego (czyli tego, którego jest najmniej w danym produkcie).
Najbardziej kompletnym produktem żywnościowym, pod względem wartości biologicznej, o czym już wspominałem, jest jajko. Stanowi ono wzór służący do mierzenia proporcji aminokwasów w innych pokarmach.
W dalszej kolejności są: mleko (najlepiej sfermentowane), ser, produkty mleczne, ryż, następnie mięso, a zaraz po nim - niewiele mu ustępując - soja.
Jeżeli chodzi o mięso, to wpływ na dużo gorszą pozycję niż ryż czy produkty mleczne ma niedobór tryptofanu, metioniny i waliny.
I tutaj właśnie dochodzimy do sztuki kulinarnej, czyli podnoszenia wartości biologicznej produktów. Bardzo bogate w białka są przykładowo wszystkie zboża. Jednak czynnikiem ograniczającym jest w ich wypadku lizyna. Jej niedobór w bardzo łatwy sposób uzupełnia się produktami mlecznymi, jajkami (idealne uzupełnienie do wszystkich produktów), czy roślinami strączkowymi. Dlatego zupa mleczna (najlepiej ryż z mlekiem) była zawsze świetnym daniem śniadaniowym. Odpowiednie łączenie produktów to nie tylko walory smakowe, ale przede wszystkim zdrowotne.
Jest też cała masa połączeń działających bardzo negatywnie, np. tak uwielbiany sernik, to masakra dla naszego organizmu (połączenie białka i cukrów), ale to już zupełnie inna bajka.
Co do wieprzowiny: semici uważają ją, moim zdaniem całkiem słusznie, za nieczyste mięso. To, że jej genom, jest tak podobny do naszego, niesie ze sobą wielkie ryzyko - łatwiejszego roznoszenia, wspólnych dla obu gatunków, chorób.
Różni się tak niewiele, że organizm ma bardzo mało pracy z jego przekształceniem i potrzebuje do tego mało "komponentów", a przy tym produkuje mało "odpadów"
Co do tego zdania, to całkowicie się mylisz. Każde bez wyjątku białko (nawet, gdyby cię naszła fantazja zjeść swoją własną nogę), zanim zostanie wbudowane w organizm, zostaje poddane tym samym procesom. Najpierw zostaje rozłożone na pojedyncze aminokwasy, dopiero w kolejnych fazach te cząsteczki budulcowe są ponownie zestawiane i przebudowywane we właściwe typy związków, potrzebne organizmowi.
Zastanów się sam, jak wyglądała by epidemia raka, gdyby żywe organizmy ot tak sobie, bez przygotowania, przyswajały cudze białka.
Admiror, O paries, te non cecidisse ruinis, qui tot scriptorum taedia sustineas!