ANKER A1695H11 25000mAh 165W z serii Laptop
Strona 1 - Wygląd
Kiedy dostałem propozycję przetestowania powerbanku marki ANKER, pomyślałem sobie "o rany, kolejny art o kostce energii" tyle, że o powiększonej pojemności 25000 mAh, bo przeważnie teraz wybieramy modele 20000 mAh. Jednak kiedy wgłębiłem się w otrzymanego mail’a, zobaczyłem, że ten niepozorny prostokąt potrafi łącznie wykrzesać z siebie aż 165W mocy. Jaki to model? I tu jest pewien problem, bo ANKER stosuje dziwny sposób oznaczania swoich produktów. Zazwyczaj mamy markę, jakąś indywidualną nazwę i na przykład numer. Tymczasem na stronie producenta znajdziemy wpis - "Powerbank z serii Anker Laptop (25 tys, 165 W, wbudowany i chowany kabel)". Na potrzeby tej recenzji przyjmijmy zatem nazwę handlową, którą próżno szukać na opakowaniu, ale pojawia się ona na witrynach sklepów Internetowych - ANKER Laptop A1695H11 25000mAh 165W, którą będę się posługiwał w dalszej części tego artykułu.



Jak już widzicie w specyfikacji technicznej, pojedyncze źródło USB-c potrafi oddać maksymalnie moc 100W, ale dokładnie o tym decyduje elektronika zawarta w powerbanku, sterująca pracą wewnętrznych ogniw, kontrolując ich temperaturę i inne parametry. Zanim jednak zaczniemy używać ANKER Laptop’a, zobaczmy co znajdziemy w środku opakowania i jak wygląda sam bank energii.


W pudełku prócz kodu QR odnoszącego nas do instrukcji obsługi, znajdziemy tylko... pokrowiec ochronny do transportu. Tylko i AŻ TYLE, bo to rzecz brakująca, na którą zwracałem uwagę przy testach konkurencyjnych powerbank’ów Baseus’a, zwłaszcza modelu Amblight 30000, który brał ze mną udział w motocyklowej podróży na Korsykę i jego lekko błyszcząca obudowa dość mocno ucierpiała podczas 6000 kilometrów europejskich traktów o różnej nawierzchni. Tutaj ANKER daje nam pokrowiec w standardzie i na pewno przyda się on, chroniąc czarną (piano), osłonę kolorowego wyświetlacza i lakierowanego na srebrno (do wyboru jest jeszcze wersja grafitowa), plastikowego korpusu. Mała rzecz, a cieszy!


Do tej pory większość powerbanków w moich rękach, miało spłaszczony kształt, tymczasem ANKER Laptop w swoim przekroju jest zbliżony bardziej do (niemal) kwadratu, co nadaje mu eleganckiej smukłości. Na froncie prócz logo producenta, jest wspomniana, ciemna osłona ekranu wyświetlacza, natomiast na lewo od niego umieszczono przycisk kontroli stanu naładowania i parametrów pracy banku. Poniżej zaprojektowano dwa gniazda - USB-c (wejście - wyjście) i USB-A (wyjście).

Spytacie, że co, tylko dwa gniazda? Otóż ANKER daje nam możliwość nie noszenia z sobą okablowania, bo w standardzie dostajemy dwa przewody USB-c, ale dość sprytnie ukryte, bo jeden na górze kadłubka jest automatycznie zwijany, jak kabel odkurzacza (całkowita długość, to 65 centymetrów) i co ważne możemy go wysunąć tyle, ile aktualnie będziemy potrzebować, bo posiada mechanizm samohamujący. Kolejne pociągnięcie go powoduje przejście w stan zwijania. Jego wtyczka jest unieruchomiona mocnym magnesem, co zapobiega jej odstawaniu od obudowy. Według producenta mechanizm zwijania jest bardzo trwały i może przetrwać około 20 tysięcy cykli pracy.

Drugi kabelek (długość 27 cm) stanowi jednocześnie zawieszkę, za pomocą której możemy sobie przytroczyć powerbank do plecaka lub opleść wokół nadgarstka. Wsuwka, w którą wpinamy wtyczkę USB-c, co tworzy mocną pętlę, jest naprawdę solidna, więc nie będziemy musieli się obawiać, że nie utrzyma dość ciężkiego urządzenia (niemal 0.6 kilograma), a sam kabelek jest wzmocniony grubym, solidnym, tekstylnym oplotem.





Na tyle kadłubka ograniczono się do podania ikon aprobacji produktu przez linie lotnicze (przynajmniej niektóre) oraz podanie pojemności (25000 mAh / 90 Wh).

ANKER A1695H11 należy do urządzeń, które można polubić, zwłaszcza że jest to gadżet niemal interaktywny. Tuż po naciśnięciu bocznego przycisku pojawią się wpierw na ekranie dwa mrugające oczka, później uśmiech i będziemy mogli zerknąć na obecny stan naładowania ogniw. Podobna reakcja nastąpi po wysunięciu zwijanego przewodu.

Kiedy podłączymy coś do ładowania, na ekranie w miejscu uśmiechniętej minki, pojawi się strzałka pokazująca oddawanie energii i łączną moc z jaką tą czynność realizuje (sumuje wszystkie cztery systemy podłączenia).

Jeśli jednak chcemy się dowiedzieć, ile mocy oddają poszczególne "gniazda", wciskamy ponownie boczny przycisk i otrzymujemy pełne dane. C1 - oznaczony jest wysuwany przewód, C2 - boczna "pętelka", C3 - to gniazdo na bocznym panelu, natomiast C4 - przydzielono dla portu USB-A.


Kolejne przyciśnięcie bocznego kontrolera przełączy nas na okno kontroli temperatur pracy ogniw, a jeszcze następne wejdzie w tryb testu ich stanu kondycyjnego oraz ilości wykonanych cykli ładowania.







