2022-10-07 18:00
Autor: Sławomir Kwasowski (SlawoyAMD)
0

Audictus CHAMPION - lekko i bezprzewodowo...

Strona 2 - Testy i Podsumowanie

Na prawym nauszniku Audictus CHAMPION umieszczono centrum sterowania urządzeniem, czyli przyciski włączenia zasilania (Power), +/- dla funkcji regulacji głośności i "przewijania" utworów, malutką diodę LED sygnalizującą nam gotowość do pracy (miga białym światłem) lub stan wyszukiwania sygnału BT (miga czerwone światełko). Ta sama dioda pokaże nam również stan ładowania akumulatora (stałe czerwone światło / kiedy zgaśnie, bateria jest w pełni naładowana). Dodatkowo słuchawki będą do nas "gadać", to znaczy podawać komunikaty, na przykład przy włączeniu męski głos ogłosi "Power On", a po chwili odezwie się "connected", w chwili połączenia urządzenia z naszym smartfonem.




Tuż za diodą LED zaprojektowano otwór mikrofonu zbierającego głos podczas odbierania rozmów telefonicznych. A do czego służy ostatni z przycisków, taki okrągły, niepozorny?


To funkcja nazwana przez producenta EQ, czyli coś, co sugerowałoby wbudowany equalizer zmieniający charakterystykę dźwięku w odtwarzanych utworach, jednak moim zdaniem bardziej pasowała by tu nazwa Super-BASS lub BASS-boster, bo służy ona podbiciu tonacji niskiej z lekkim pogłosem dla całości sceny muzycznej. Drugi z nauszników stanowi "elektrownię" tych słuchawek, zawierając w sobie baterię i gniazdo zasilania USB-c.

Mój telefon Samsung A50 błyskawicznie odnalazł i sparował się z słuchawkami Audictus CHAMPION.


Od tej chwili możemy już korzystać z dobrodziejstw bezprzewodowej wolności. Jak zatem CHAMPION’y sprawują się w codziennym umilaniu czasu? Z pewnością nie jest to produkt dla użytkowników mających zapędy audiofilskie, bo to zupełnie nie ten przedział cenowy. To bardziej sprzęt dla osób, które chcą sobie umilić spacer, poranny jogging, drogę do szkoły lub pracy. Ot czysto użytkowe wykorzystanie, bez wsłuchiwania się w niuanse kompozycyjne autora utworów. Nie znaczy to, że CHAMPION’y grają źle!

Audictus CHAMPION mają brzmienie potężne, lekko przyciemnione, a to przez ich upodobanie do niskich tonacji. Ci, którzy lubią cięższe brzmienia z lekką dominacją basowego tła, powinni być zachwyceni. Komu jeszcze byłoby mało niskich brzmień, to może skorzystać z funkcji EQ i wtedy elektronika dołoży nam jeszcze szufelkę dominacji dudniących dźwięków. Ja osobiście trzymałem się z dala od tego efektu, bo CHAMPION’y były dla mnie wystarczająco basowe.
I tu właśnie trudno jest oddać słowami zakres poszczególnych barw brzmienia, bo każdy z nas odbiera je inaczej, każdy ma swoje upodobania. Ja mogę Wam tylko przekazać swoje wrażenia z odsłuchu tego urządzenia, ale najlepiej będzie przed zakupem sprawdzić osobiście, czy to właśnie jest sprzęt dla siebie. Osoby lubiące elektroniczne brzmienia muzyki klubowej, techno, pop i podobnych, z pewnością mogą polubić ten produkt Audictus’a. Czym dłużej słuchałem na nim muzyki, tym bardziej zaczynała mi się podobać i nie wiem, czy to po prostu kwestia przyzwyczajenia, czy też wygrzewania się przetworników. Na początku brzmienie, jak na mój gust było lekko zbyt dudniące, nachodzące na środek muzycznej sceny. Później wokale nabrały lekkiej przejrzystości, choć wciąż da się odczuć nieco "zaciemnienia" ze strony niskich tonów. Za to wysokie tonacje brzmią bardzo neutralnie i nienachalnie. Są fajnie oddawane, bez tendencji do przesterowanych świergotów. Bardzo odpowiadało to klimatom płyty Mini World francuskiej gwiazdki Indila, gdzie jest sporo wstawek z instrumentami klasycznymi, by później przejść w ostrzejszy klimat rytmiczny ozdobiony całą masą dzwonków i talerzy...

Muzyka poważna, to raczej nie świat dla Audictus CHAMPION, ale muszę przyznać, że posiadana przeze mnie, studyjna wersja Bolero Maurice Ravel’a, grana przez London Symphony Orchestra (tutaj wykonanie koncertowe, ale zbliżone - KLIK), słuchało się bardzo przyjemnie, pewnie dlatego, że utwór ten kocha właśnie niskie tło wiolonczeli, nadających podstawowe tempo dla całości orkiestry.

Całkiem fajnie brzmiał też STING w swoich balladach i utworach bardziej ocierających się o klimaty jazz’owe i swing’owe, bo już bardziej "agresywne" kawałki z czasów The Police, jak choćby refren z utworu So Lonely, było przez niską tonację zbyt przytłoczone, przynajmniej, jak na mój gust.

Zadowoleni będą też zwolennicy słuchania audiobooków, szczególnie czytanych przez męskich narratorów o niższej barwie głosu. Ich opowieść może kojąco zamienić się w miłe mruczenie w opisach scen wymagających ściszenia tembru głosu.

Ogólnie do słuchania mocniejszej, rockowej muzyki, CHAMPION’a nie polecam, bo przy natłoku perkusji i gitarowych riffów, scena zaczyna się zlewać w jedną, nisko brzmiącą masę, gdzie trudno wyłowić perełki wyciskane ze strun, gry swoich ulubionych wykonawców.


Jak wspominałem, podczas np. słuchania muzyki, możemy odbierać rozmowy telefoniczne (jeśli mamy słuchawki sprzężone akurat ze smartfonem). Jakość rozmowy będzie zależna od warunków pomieszczenia lub sytuacji, w której akurat będziemy odbierać rozmowę. Wbudowany w nausznik mikrofon, nie jest kierunkowy i zbiera sporo odgłosów z otoczenia, więc jeśli akurat podróżować będziemy autobusem, nasz rozmówca może mieć lekkie trudności z wyłowieniem z tła wszystkiego, co do niego mówimy. Mimo wszystko jest to przydatna funkcja w tym sprzęcie, która nie raz może nam ułatwić komunikację bez przerywania wykonywanych czynności.

Zasięg pracy w połączeniu z Bluetooth w standardzie 5.0, jest naprawdę dobry, choć użyto tutaj podstawowego kodeku SBC. Mimo wszystko, że czasami zapędziłem się z mojego pokoju w suterenie na pięterko i zaszedłem do kuchni, która schowana jest za ścianą (podłoga + ściana / w prostej linii około 6 metrów), a muzyka z telefonu pozostawionego na dole, nadal grała mi na uszach i to bez najmniejszych oznak "frezowania" dźwięku.

W konstrukcji nausznej trudno jest zapewnić nam dobrą izolację przed dźwiękami napływającymi z otoczenia, a na pewno trudniej niż w wersjach z pełnym nausznikiem, gdzie całe ucho schowane jest w poduszce. CHAMPION nie posiada technologii ANC (Active Noise Control), ale ogólnie tłumienie nie jest złe i da się bez tego obejść. Jeśli ktoś jednak będzie chciał koniecznie dokładniej izolować się od otoczenia, to Audictus ma w swojej ofercie wersję CHAMPION PRO, wyposażona właśnie w większe nauszniki i przetworniki klasy 50 milimetrów (są nieznacznie droższe od wersji zwykłej).

Producent obiecuje nam, że słuchawki mogą pracować na jednym ładowaniu akumulatorka, nawet do pięćdziesięciu godzin. Mi podczas testu, udało się łącznie osiągnąć około 30 godzin odtwarzania muzyki i CHAMPION’y wciąż grały, ale wskaźnik w telefonie przy połączeniu BT, pokazywał już wartość poniżej 30% stanu baterii, więc może wytrzymałby jeszcze trzy, może cztery godziny. Oczywiście dużo zależeć będzie, na jakim poziomie głośności będziemy słuchać utworów. Zapewne przy słuchaniu audiobooków do połowy skali Volume, osiągniemy znacznie lepszy wynik. Jedno jest pewne, że słuchawki Audictus’a, pozwolą nam na umilanie dłuższych podróży, bez obawy o ciągłe doładowywanie.



No, a ile będziemy musieli zapłacić za bezprzewodową wolność w wykonaniu Audictus CHAMPION? Otóż całkiem niewiele, bo model ten możemy już znaleźć w sieci w cenie niecałych 91 PLN (aktualna oferta MediaExpert). W większości renomowanych sklepów dostaniemy je za kwotę nieprzekraczającą 99 PLN, więc stosunek cena/jakość/możliwości w przypadku tego produktu uważam za doskonały i dlatego otrzymuje on nasze odznaczenie BestBuy. Nie są to może słuchawki doskonałe i do każdego rodzaju muzyki, ale w tej cenie, będą dobrym wyborem.







Podziękowania dla firmy Audictus za udostępnienie sprzętu do testów.





Sponsorami stanowiska testowego jest marka SPC Gear

Strona 2 z 2 <<<12