2017-04-15 20:15
Autor: Sławomir Kwasowski (SlawoyAMD)
8

Genesis SX33 - Fotel dla Graczy

Strona 1 - Wygląd 1

Zdarzało się Wam tak wciągnąć w grę, że spędziliście przy niej całą noc jednym ciągiem (no dobra, z przerwą na siusiu)? Kto robił takie maratony, wie że przy dłuższym siedzeniu przy biurku, to i owo zaczyna nam dawać znaki o odgnieceniu, spoceniu i ogólnym dyskomforcie. W ruch szły dodatkowe poduszki , albo siadało się na krześle w kucki. Dlatego sprytni marketingowcy pomyśleli sobie, że skoro mamy już gamingowy monitor, mysz i klawiaturę, uzupełnioną równie gamingowymi słuchawkami i podkładką, to do szczęścia zabraknie nam już tylko gamingowego krzesła. Posiadacze dużej gotówki i sporej ilości miejsca w pokoju, mogą wybierać w ofercie nawet całych stanowisk dla graczy, wyposażonych w uchwyty i podesty dla sprzętu, wbudowane głośniki, a nawet opcję masażu. No ale my skupmy się na rynku dla Kowalskiego, więc poszukajmy czegoś bardziej przystępnego cenowo.
Do moich rąk, a właściwie mojego siedzenia, trafił egzemplarz fotela dla graczy Genesis SX33. Kiedy wejdziemy na stronę producenta, przeczytamy: "Nowoczesny sprzęt gamingowy powinien oprócz wartości użytkowej, efektywności i funkcjonalności, gwarantować maksymalny komfort, tak aby każdy gracz, mógł w pełni skupić się na rozgrywce...". I coś w tym musi być, bo jak sobie przypomnę, że przez poprawianie pozycji nie zdążyłem strzelić we wrogi czołg, który nagle się pojawił tuż przy mnie, to jeszcze się trzęsę ze złości. Tak poważnie mówiąc, bardziej ciekawy byłem, co naprawdę zyskamy porównując siedzenie "gamingowe" do zwykłego, skórzanego fotela biurowego, którego używam już od dłuższego czasu.
Genesis SX33 dostępny jest w dwóch kolorach: czarno-czerwonym i czarno-niebieskim. Do nas dotarła wersja w tej bardziej agresywnej tonacji kolorów, czyli czerni i czerwieni.


Aha, jeśli wybierzecie się do sklepu po krzesełko SX33, to weźcie sobie kogoś do pomocy, bo mimo że nie jest przesadnie ciężkie, to wielkość kartonu utrudnia komfortowe jego przenoszenie (poniżej porównanie względem wielkości standardowej europalety).


W środku dostaniemy skoro elementów "w proszku", więc lepiej nie zapodziać pojedynczej kartki-instrukcji, która krok po kroku będzie nas prowadzić przez proces samodzielnego montażu tego "mebla". Nie jest to jakaś strasznie trudna czynność, zwłaszcza że jedyne potrzebne do niej narzędzie, jakim jest podstawowy klucz imbusowy, dostajemy w komplecie. Warto jednak wyposażyć się w jego odpowiednik z grzechotką, która znacznie przyśpieszy skręcanie nie zawsze chcących idealnie pasować do siebie elementów.

Niektóre sklepy mają w swojej ofercie bezpłatny montaż zakupionych produktów, ale jeśli będziecie sami montować swój nowy fotel, to warto pogrupować wpierw jego elementy, by później w odpowiedniej kolejności zacząć je składać. Zaczynamy od "nogi", która przemieszcza się na pięciu podwójnych kółkach. Warto się im przyjrzeć, bo jeśli ktoś waży kole stówki, jak ja, to może szybko zakończyć żywot kiepskiej jakości wózków. Te w Genesis są z solidnego plastiku i dobrze poskładane. Nie wyróżniają się czymś specjalnym od normalnej, "meblowej" konkurencji, ale nie powinny sprawiać problemów. Wchodzą w krzyżak ze zdecydowanym oporem i na pewno nie wypadną przy przenoszeniu krzesła. Jedyne, co mogę im zarzucić, to brak gumowych opon, które raz, że wyciszają jeżdżący fotel, a dwa zabezpieczają panele podłogowe przed porysowaniem. Mojej podłodze, która po zalaniu wodą (mój bałagan-pracownia w suterenie), czeka na wymianę, nic nie zaszkodzi, ale przy miększych, pokojowych panelach może z czasem podłoga się zacząć odbarwiać.

Teraz czas na drugi element nogi, czyli siłownik z podstawą siedziska i mechanizmem regulacji wysokości i kąta nachylenia.

Siłownik gazowy trzeciej klasy... Tutaj chciałem napisać coś mądrego, ale prawdę mówiąc ten wpis w specyfikacji technicznej, jest dla mnie sporą niewiadomą. Przekopałem Internet, by nabyć jakąś wiedzę w tym temacie, ale niestety mogę tylko powiedzieć, że chodzi tu o jego odporność na obciążenia. W tym przypadku producent nie zaleca go do użytku dla osób cięższych, niż 120 kilogramów. To super, bo mam jeszcze jakiś zapas kilogramowy na dłuższy czas.

O jego trwałości przekonamy się dopiero po dłuższym użytkowaniu, bo w moim "biurowym" fotelu element ten skończył się (zaczął powolnie, samoczynnie opadać), po około roku intensywnego użytkowania. Na szczęście w sieci dostaniemy kolejny, sprawny w cenie około 35 PLN, więc tragedii nie ma. Na razie ten w naszym gamingowym fotelu, pracuje bez problemu. Nie zapomnijcie o odpowiednim ułożeniu trzyczęściowych "kubeczków" maskujących siłownik. Będą one pracować razem z nim.

Skoro mamy już jeżdżącą nogę fotela, czas zespolić podstawę z siedziskiem. Po odpowiednim ułożeniu (pokrętło nastawy kąta siedzenia w jego przedniej części), przykręcamy cztery imbusowe śruby. Warto to zrobić solidnie, bo kiedy będziemy podczas gry, bezwiednie poruszać ciałem unikając kul i ciosów, elementy te poddawane będą sporym obciążeniom i z czasem mogą się zacząć luzować. Choć tej strony siedziska zazwyczaj się nie ogląda zbyt często, to jednak jego wykończenie (odstępy między spinaczami, ich nierówne umocowanie i nie do końca dokładne podwinięcie spodniej tkaniny), może troszeczkę burzyć pierwsze, dobre wrażenie. Na wierzchu fajne, czerwone szwy i eksponowane przeszycia, a pod spodem...

No dobra, mamy już na czym siedzieć, ale fajnie by było, gdyby było o co oprzeć plecy i ramiona. W SX33 oparcie utrzymywane jest przez podłokietniki, więc wpierw montowane są właśnie one. I tutaj możecie zastosować dowolność taktyki, bo kiedy zamontujemy na stałe oba oparcia dla ramion, to wtedy trochę trudno jest manewrować głównym oparciem, by trafić śrubami na otwory montażowe. Ja wybrałem opcję z jednym podłokietnikiem, do którego dokręciłem jedną ze stron oparcia. Ten sposób też łatwy nie jest, bo jedną ręką musimy przytrzymywać spory kawałek miękkiego obicia, które ucieka z dłoni, ale mamy dzięki temu spory zakres możliwości ustawień kąta gwintów, by wreszcie trafić na nie imbusami. Montaż drugiego podłokietnika też wymaga trochę cierpliwości, bo nawet kiedy nacelujemy odpowiednio otwór dla śruby, to nie zawsze jej kąt jest zgodny gwintem i trzeba oparcie przesunąć o milimetr w tą lub w tamtą stronę. To robota dla bardziej cierpliwych użytkowników i warto mieć kogoś do pomocy, który przytrzyma oparcie, abyśmy mogli operować dwoma rękami. Ja dałem radę sam, ale ze słownictwa przy tej czynności, mógłbym się trochę spowiadać...


W zestawie otrzymujemy korki maskujące otwory śrub. Trzeba je odpowiednio ustawić do krzywizny powierzchni podłokietników, bo inaczej będą one trochę odstawać.

Strona 1 z 3 123>>>