2013-01-22 19:36
Autor: Sławomir Kwasowski (SlawoyAMD)
8

Microlab M700 5.1

Strona 3 - Testy

Czas podłączyć zestaw Microlab M700 5.1 do komputera i przekonać się jak całość gra. Po przesiadce na platformę Intela miałem małe kłopoty z konfliktami na płycie głównej z urządzeniami, które bez żadnych problemów dotąd pracowały na zestawie pod procesory AMD. Wynikiem tego była konieczność kupna drugiej karty dźwiękowej i przesiadki z modelu Asus DX na PCIexpress, na niemal bliźniacze urządzenie Asus D1 z interfejsem PCI (ten sam chip i parametry). Na szczęście na starym gnieździe dźwiękówka ruszyła już bez problemów i mogłem przystąpić do testów Microlabów. Testowy komputer pozwala podłączyć nawet zestawy 7.1, więc z podłączeniem M700 nie było większych problemów.
Głośniki rozstawiłem w mniej więcej kwadracie wokół mojego stanowiska pracy i rozrywki. Jedynie do zdjęć wszystkie pozowały na biurku.


Jak już widać, po włączeniu zasilania na subwooferze zapala się czerwona linia. Na szczęście nie świeci ona zbyt mocno, co nie drażni nawet przy wyłączonym oświetleniu. Dzięki niemu łatwiej zlokalizujemy miejsce spoczynku głośnika basowego i pokrętła regulacji głośności, które nie otrzymało żadnego światełka.




Mimo że sugerowałem zestaw 5.1 dla domowego miłośnika filmów, to na pewno czasami włączy on swoją ulubioną płytę, plik MP3 czy nawet obejrzy jakiś musical.
MUZYKA: - W tej dziedzinie dźwięk zestawu Microlab M700 5.1, może się chyba tylko spodobać zwolennikom dominującego basu. Na jego brak na pewno nie będzie można narzekać, choć nie jest to jakaś specjalnie głęboka barwa niskiej tonacji. Tutaj sprawdzą się elektroniczne brzmienia Shiller'a i nawet dość zróżnicowany styl bardzo ciekawej artystki, której ostatni album pochłaniają moje uszy od kilkunastu dni. Płyta Ellie Goulding "Halcyon" z utworem Anything Could Happen jest świetna do testowania audio, bo przez swoje zróżnicowanie niemal łączy instrumentarium muzyki poważnej z bitowymi brzmieniami sampli elektronicznych. Całość nie jest może tak przebojowa jak promujący ją hit, ale wedle mnie genialny nastrój daje odsłuchanie całego albumu, a głos wokalistki czasami przypomina mi niesamowitą barwę Jon'a Andersona z legendarnej już grupy Yes, której kawałek Owner Of A Lonely Heart nie brzmi tak dobrze na M700. Ogólnie muzyka rockowa już nie bardzo wyrabia na tym zestawie. Głównymi winowajcami są tu nieco piskliwe satelity, które kiepsko radzą sobie z oddaniem średnich tonów, co z dość dobrze wyeksponowanym basem, zlewa perkusję z gitarą basową, tworząc lekki chaos. Dla odmiany dość dobrze M700 wypadają w muzyce poważnej, a dokładnie w partiach, gdzie dominuje wiolonczela. Subwoofer jest w stanie naprawdę dobrze wyeksponować jej barwę dźwięku, a nieco piskliwe głośniczki dookoła naszej głowy, wystarczająco wyeksponują kaskady uderzeń w klawisze klawesynu. Również zadowoleni powinni być zwolennicy nastrojów marki ENIA, choć tam już można odczuć trochę brak "środka". Przyjmijmy, że za muzyję z elektronicznym brzmieniem, dam temu zestawowi lekko naciągane 6 na 10 punktów, a to głównie dlatego, że potrafi on zagrać z zewnętrznego źródła (AUX), na wszystkich głośnikach, co daje dość fajne wrażenie bogatego, lekko przestrzennego dźwięku.

GRY: - Dźwięk przestrzenny to również nierzadko domena gier, więc i tutaj M700 5.1 powinno się dość dobrze sprawdzić. I faktycznie dość fajnie wypadną tytuły, gdzie trup ściele się gęsto a wystrzały broni palnej i granatów dosłownie wyrwą nas z butów dzięki mocy tego niedużego subwoofera. Ogólnie można się nieźle wczuć w akcję. Nawet jeśli nie będziemy korzystać z wielokanałowych ścieżek dźwięku, to efekt stereo też pozwoli dość komfortowo pograć. W World of Tank trochę może przeszkadzać zbyt mocno wyeksponowany chrzęst gąsienic czołgów jadących po twardych nawierzchniach. Brzmi to trochę nienaturalnie, ale to pewnie wina dość wysokiego pasma satelitów. W grach dam już stabilne 6/10 punktów.

FILM: - No wkraczamy do dziedziny, dla której Microlaby M700 zostały stworzone. I muszę przyznać że tu zestaw ten czuje się najlepiej. Pościgi samochodowe, dźwięk wystrzałów broni palnej, jak i sam głos aktorów jest dobrze wyeksponowany. Muzyka, o ile nie jest w pierwszym planie dźwiękowym, również daje radę, szczególnie dobrze brzmiąc w tle akcji. Bardzo fajnie to wypadało na przykład w Star Wars (wersja reżyserska po poprawkach wizualno-dźwiękowych), do których lubię często wracać. Dobrze brzmią fragmenty marsza, gdy pojawiają się krążowniki Imperium, albo do akcji wchodzi Lord Vader. Laserowa strzelanina powoduje ochotę odwracania głowy w kierunku, skąd sypią snopy iskier wyładować energii. Troszkę gorzej już brzmiały w klasycznym tytule musicalu Grace z Oliwią Newton John i John'em Travoltą. Tutaj już odczujemy brak dobrze wyeksponowanego "środka", choć na szczęście dźwięk nie zlewa się i nie odczujemy nieprzyjemnego uczucia, że otacza nas tylko głośna ściana hałasu. Odczujemy dobrze odwzorowany rytm, dźwięk klaskania aktorów wtórujących zakochanej parze w ich miłosnych, muzycznych wyznaniach. Ogólnie za film, dam M700 7/10 Punktów.

Strona 3 z 4 <<<1234>>>