AOC AGON AG322QC4 - Zakrzywione 32-cale
Strona 1 - Wygląd
Monitor dla gracza... Ogólnie cały ten "Gaming", to jedna, wielka, marketingowa ściema, Mająca nam wmówić, że posiadając takie wyposażenie komputera, będziemy niepokonani na wirtualnych polach bitewnych. Kiedyś grało się zwykłą, kulkową, biurową myszą stukając na najzupełniej normalnej wówczas, mechanicznej klawiaturze IBM, a scenariusz i grywalność gier dawała nam niesamowitego "banana" na twarzy. Z czasem jednak zauważono niedoskonałości mechanicznych rozwiązań myszy, które to szybko się brudziły (rolki) i wtedy faktycznie precyzja namierzenia celu mogła drastycznie spadać. Takie niedogodności doprowadziły do powstania myszy optycznych, później laserowych, membranowe klawiatury, jako cichsze i lżejsze, zastąpiły prawdziwie swoje mechaniczne odpowiedniki... Podobne ewolucje dopadły monitory i to dość wcześnie, bo jeszcze w czasach dominacji kineskopów. Pamiętam pierwsze reklamy LG Flatron (17 i 19-cali) z płaskim ekranem (choć tak do końca to on płaski nie był, a tylko jego frontowa szyba dawała takie wrażenie), gdzie zaczęto wychwalać granie na tych urządzeniach. Faktycznie, gdy kupiłem mojego 17-calowego Flata (19-ki były naprawdę drogie), to pierwsze wrażenie po włączeniu było taki, że obraz na nim jest wpierw dziwnie, później cudownie wklęsły. Dawało to wrażenie większej przestrzenności wyświetlanych światów, które przemierzaliśmy w grach.
Pierwsze monitory LCD raczej do gier się nie nadawały. Ani ich odzwierciedlenie kolorów, ani tym bardziej prędkość reakcji matrycy, nie pozwalały na poprawne odtwarzanie dynamicznych gier (a nawet filmów). Szybko jednak ekrany TN ewoluowały, ceny spadały, a ludzie chcieli na nich grać. Z czasem pojawiły się matryce VA oraz IPS i świat już nigdy nie był taki sam. Szybko przyzwyczailiśmy się do płaskich ekranów o coraz większej przekątnej. Kiedy weszły 24-calowe modele z rozdzielczością natywną Full HD, wydawało mi się, że już nic większego nie będzie mi potrzebne do szczęścia. Jednak po jakimś czasie miałem okazję popracować przy testach 34-calowego Philips Brilliance BDM3490UC z wygiętym (wklęsłym) ekranem... I wtedy już wiedziałem, że kiedyś pójdę w tą stronę. O ile wklęsłe telewizory, to moim zdaniem do domu, raczej nie trafiony pomysł (co innego specjalny pokój z centralnym fotelem, w odpowiedniej odległości od ekranu i między nagłośnieniem kina domowego), to już monitor typu (bez skojarzeń) Curved, ma jak najbardziej sens. Jeśli gramy lub pracujemy na stałym stanowisku, to wierzcie mi, wklęsły ekran (po chwili przyzwyczajenia postrzegania), jest świetnym wyborem.
Dziś chciałbym przedstawić Wam wklęsły monitor dla graczy o słusznej przekątnej matrycy 32-cali, w postaci modelu AOC AGON AG322QC4.
W modelu tym zawarto takie nowinki techniczne, jak AMD FreeSyncPremiumPro (zwanej też FreeSync 2), która zapewnia synchronizację częstotliwości odświeżania karty graficznej i monitora, co gwarantuje płynną rozgrywkę bez widocznych i drażniących mikro przycięć. Jest to też zasługą następnej, powiązanej technologii Low Frame Compensation (LFC), która sprawia, że gdy liczba generowanych klatek spada poniżej 30 na sekundę, wygenerowane są dodatkowe klatki pośrednie uzupełniające obraz w naszych oczach (takie małe oszustwo). To w połączono z wyjątkowo dobrze eksponowanymi barwami HDR. Oczywiście chodzi tu o certyfikację VESA HDR400 (ang. High Dynamic Range), co oznacza prawdziwie 8-bitową jakość obrazu, globalne przyciemnianie (dimming), szczytową luminancję 400 cd/m², głębszą czerń, wyższy kontrast i szersze pokrycie przestrzeni barw. Oczywiście AGON zadba o nasze oczy dzięki technologiom Flicker Free (ograniczenie migotania iluminacji podświetlenia ekranu) oraz redukcji pasma światła niebieskiego. Wszystko to w rozdzielczości natywnej 2560 x 1440 pikseli Quad HD i maksymalnym odświeżaniu 144 Hz.
Zanim dokopiemy się do samego monitora, znajdziemy sporo okablowania, pilota, zewnętrzny zasilacz, instrukcję obsługi i elementy podstawy z regulowaną wysokością, którą musimy połączyć z dość szeroką, trójnożną podstawą.
Monitor po wyjęciu z opakowania może na nas zrobić wrażenie. Do tej pory pracowałem na równie gamingowym 27-calowym Acerze XF270HU, który sobie bardzo chwalę. Jednak przy AGONie zrobił się on trochę taki dziwnie mały...
Aby podziwiać AG322QC4 w pełnej krasie, musimy przykręcić czterema wkrętami sprężynową nogę i wspomnianą, trójramienną podstawę.
Skoro jesteśmy jeszcze z tyłu monitora, rzućmy okiem na panel z gniazdami połączeń. Do dyspozycji dostajemy dwa porty HDMI, dwa DisplayPort (1.2), nieco archaiczne D-SUB, wejścia audio, port dla zestawowego, kablowego pilota sterowania Menu i gniazdo zasilania dla zewnętrznego zasilacza. Po lewej od panelu głównego (czyli po prawej stronie monitora patrząc z frontu ekranu), mamy drugi panel z kompletem wejść słuchawkowych i małym HUBem USB (dwa porty USB 3.0).
Złożona całość prezentuje się okazale. Spora wielkość wklęsłej matrycy, jak i jej masa, wymaga sporej podstawy, stąd dość mocno rozłożone ramiona trójnogu. Zwracam na to uwagę, bo u mnie ten rozstaw był lekkim problemem, ale o tym już na następnej stronie. System podnoszenia ekranu jest bardzo fajny, wspomagany sprężynowo, więc po podniesieniu lub naciśnięciu na ramki monitora, ekran pozostanie w ustalonym miejscu.