Microlab M-500U
Strona 1 - Wygląd 1
Kupując nowe głośniki, najczęściej wybieramy zestaw 2.1. Ich wybór na sklepowych półkach może przyprawić o zawrót głowy, więc z pewnością staniemy przed trudnym wyborem. Jedni z nas będą szukać przede wszystkim jakości dźwięku lub mocy basu z subwoofera, inni bardziej zwrócą uwagę na ogólny wygląd lub kompaktową budowę, która nie zajmie nam zbyt dużo miejsca w okolicach biurka, ale też jakoś będzie grało. Odsłuch w sklepie nie zawsze da nam wyobrażenie tego, jak zestaw będzie grał akurat w naszym pokoju, ale zawsze warto poprosić sprzedawcę, by wykazał trochę inicjatywy i podłączył obiekt naszego zainteresowania do źródła dźwięku. W takim przypadku sprzedawcy pewnie pokochają zestaw głośników firmy Microlab, bo tutaj wystarczy że będą dysponowali muzyką zapisaną na pendrive albo karcie pamięci SD i już nam mogą zaprezentować ich walory.
Mowa tu o modelu Microlab M-500U, który powinien trafić w gusta chcących właśnie zestaw 2.1 o ciekawym wyglądzie ale nie zajmujący zbyt dużo miejsca, a przy tym nawet przyzwoicie grający. Ale po kolei...
Specjaliści od stylistyki przyłożyli się do roboty nie tylko nad samym projektem głośników, ale również nad tym, co pierwsze zobaczymy w sklepie, a więc opakowaniu. Kartonik dobrze eksponuje grafikę swojej zawartości, jednocześnie informuje nas o jej zaletach i specyfikacjach technicznych.
W środku prócz subwoofera i dwóch satelitów znajdziemy instrukcję obsługi i kabel do połączenia zestawu ze źródłem dźwięku. Mimo dość niedużym jego rozmiarów, specyfikacje obiecują całkiem sporą moc muzyczną.
Zacznijmy zatem oglądanie M-500U od subwoofera, który jest najbardziej wyrazistym elementem zestawu. Jego front na pewno można uznać za ładny projekt, który pasować będzie do nowoczesnego wystroju mieszkań. Wykonano go z dobrej jakości czarnego plastiku o "fortepianowym" połysku, a więc jest to raj dla wszędobylskich odcisków palców i większych płatków kurzu, które siadają na niego z precyzją lądujących na lotniskowcu samolotów. Normalnie jakby blask panelu je przyciągał, co chyba widać na zdjęciach, mimo że uparcie przecierałem go co chwila miękką szmatką (chyba jeszcze bardziej przez to tarcie elektryzowałem dodatnio panel co sprawiało, że ujemnie naładowany kurz leciał do niego, jak kierowany GPS'em).
W pierwszym kontakcie z subwooferem zacząłem się dopatrywać we froncie jakiegoś przyciemnionego wyświetlacza pod białym logo producenta, jednak nic tam nie znajdziecie, prócz połysku czarnego lustra (i płatków kurzu oczywiście).
Dopiero w dolnej części panelu jego czerń zostaje urozmaicona dużym pokrętłem regulatora głośności (Volume), portu USB, slotów czytnika kart flash i przycisków sterowania wbudowanym odtwarzaczem audio (wyciszenie dźwięku, przewijanie utworów, play i pauza oraz wybór źródła dźwięku)
Po włączeniu zasilania mleczny pierścień wokół regulatora głośności rozbłyśnie niezbyt natarczywym światłem. Pomarańczowa dioda określa mam aktualne źródło dźwięku, czyli AUX dla komputera i USB/SD dla nośników.