2016-08-01 17:17
Autor: Sławomir Kwasowski (SlawoyAMD)
0

Sharkoon SharkZone H30

Strona 3 - Testy i podsumowanie

Specyficzna regulacja nauszników jest bardzo stabilna, ale jej poprawki w trakcie gry, są w zasadzie niemożliwe. Musimy odkręcić lekko śruby z dwóch stron każdego przetwornika, dobrać odpowiednią wysokość i ponownie je zakręcić. Na głowie jest to dość trudna czynność, więc lepiej metodą prób i błędów zrobić to przed założeniem H30 na głowę. Automatycznie personalizujemy te ustawienia pod siebie i lepiej by ktoś i innych domowników, nie gmerał w ich ustawieniu pod siebie. Tak Sharkoon prezentuje się na głowie...







Jak Sharkoon SharkZone H30 sprawdza się w odsłuchu? Po kilkunastu godzinach ich wygrzewania w dynamicznej muzyce, mogę powiedzieć jedno, to propozycja dla tych, którzy lubią mocniejsze podbicie tonów niskich. Basy są dobrze eksponowane w muzyce, zarówno w bębnach perkusji, jak i pulsujacych syntezatorach w elektronicznych klimatach, na przykład szwedzkiej grupy Wintergatan. Doskonałym przykładem może być też świetny teledysk z ręcznym automatem-pozytywką, który zbudował lider tego samego zespołu. Nie chodzi tu tyle o samą muzykę, która potrafi niemal zahipnotyzować, ale o ilość dodatkowych odgłosów pracującego mechanizmu (szumy obracających się kół i chrzęst przetaczających się kulek). Tutaj można dostrzec lekkie niedostatki SharkZone H30 w paśmie tonów wysokich, ale tragedii nie ma. Również mocny bas wchodzi nieco w strefę "środka", stąd mam odczucie, że basy rządzą w tym produkcie.



Jednak wykryjemy to chyba tylko w bezpośrednim porównaniu z czymś innym, stojącym w wyższej klasie przetworników 53mm, jak moje Sharkoon 3G, które na stałe zajęły miejsce konkurencyjnej "Syberii". Sharkoon GSone. Ich dźwięk wydaje się trochę głębszy, bardziej stonowany bez przebarwień, ale pamiętajmy, że model H30 to produkt dla graczy i właśnie w grach jest doskonały.

Ich duża skłonność do ekspozycji tonów niskich świetnie sprawdza sie w wojennych bataliach, gdzie sporo jest odgłosów artylerii, wybuchów i wszelakiego rodzaju zaskakujących eksplozji. Ja, jako ortodoksyjny gracz w czołgi (World of Tanks), z przyjemnością rozgrywałem w H30 batalie ciężkimi czołgami, których działa dają zazwyczaj duże "Buuuum", które Sharkooony fajnie oddają.
Również mikrofon dobrze spełnia swoje zadanie. Gra zespołowa wymaga dobrej łączności i tu moi współgracze w "klanie" jednoznacznie orzekli, że słychać mnie wyraźnie i bez zakłóceń czy sprzężeń.

Jak na "zwykłe" słuchawki Stereo Sharkoon H30 nie są tanie, bo w sieci trzeba dać za nie około 189 PLN. Mogę je polecić każdemu, kto więcej gra, ale lubi posłuchać też muzyki. Oczywiście określam tutaj swój gust, bo są tacy, co mocno przycinają wszelkie "syki", eksponując mocniej basy i dla nich SharkZone H30 mogą być spełnieniem marzeń w muzyce typu HipHop. Ich zaletą jest na pewno bardzo długi kabel 260 cm), odpinany tuż w okolicach nausznika i drugi krótszy, jeśli byłby potrzebny. Z wad doczepiłbym się w zasadzie tylko tego, że śrubowy system regulacji pałąka jest dość kłopotliwy, a jaskrawo-żółty, silikonowy kabel ma skłonności do brudzenia się i trzeba go od czasu do czasu przeciągnąć wilgotna chusteczką. Poza tym nic, tylko grać...





ZALETY:
- dobra jakość materiałów i montażu
- dwa kable w zestawie (260 i 120 cm)
- mocowanie kabla blisko nausznika
- dopinany mikrofon
- złocone styki końcówek
- woreczek-etui do transportu w komplecie


WADY:
- nauszniki nie obejmują całej małżowiny usznej (lekki nacisk)
- regulacja śrubami wymaga w zasadzie zdjęcia słuchawek z głowy
- jaskrawo-żółty kabel ma tendencje do łatwego brudzenia się


Podziękowania dla firmy Sharkoon, za udostępnienie sprzętu do testów.

Strona 3 z 3 <<<123