@straszny
A nawet jak sobie robię jaja? To co? Od lat 90 tych jeździłem do Chorwacji samochodem. Na przyszły rok jak dożyję już jestem umówiony - też samochodem, ale żadne argumenty z dupy nie są mi do tego potrzebne. Tak chcę i czy samolot leci dłużej niż pociąg, czy odwrotnie, nic tego nie zmieni. Jeżeli do uzasadnienia zachcianki przejechania się własnym, (bardzo fajnym) samochodem, musisz zmieniać ceny w AVISIE, Twoja sprawa. 

@kotin
Tyle że z Tczewa do Makarskiej masz niemal 17h jazdy. To jest dzień wycieczki. Plus drugi na powrót.
A co do wynajmu to przecież sam dałeś linka i można sprawdzić ceny. Wychodzą jak straszny podał niestety, przy czym mi najtaniej wypadł bus
Sprawdziłem też na stronie AVISa którego wyżej polecasz i też wychodzi od 3100 do ponad 13k za tydzień. Jak wypożyczyć Ceeda za 25zł/dobę czy C1 za mityczne 14zł - nie wiem, ale chętnie się dowiem.

@djluke
W moim wieku jest to już dwa dni w każdą stronę. Nie oszukujmy się.  Taka podróż jednak to mój wybór, mimo że samolotem + wynajem na miejscu by mniej zmęczyło. No ale pies... Ceny za wynajem na tej stronie którą przypadkowo znalazłem, pewnie nie są realne. Straszny ma rację, jaja sobie zrobiłem ale nie mogłem się powstrzymać. 

Ja już nie wybiorę sobie na cel podróży wakacyjnej miejsca, gdzie nie mógłbym zwiedzać z użyciem samochodu. Mniej ważne, czy swoim czy pożyczonym. Żeby poleżeć na leżaku i sączyć drina to nie trzeba nigdzie jechać.
Ale w tym aspekcie w żadnym wypadku nie przeszkadzałoby mi posiadanie samochodu z małym zasięgiem jako jedyne.
Jak już kiedyś wspomniałem, wolę mieć auto, które doskonale nadaje się do użytku codziennego, a na wakację pożyczyć sobie coś większego i bardziej odpowiedniego. Żadnych boksów, dodatkowych bagażników, przyczepek i innych wynalazków. Tylko mały samochód z zasięgiem wystarczającym na dojazdy do pracy i spontaniczne zakupy i czy odwiedziny rodziny, a duży dostępny w wypożyczalni... czy tam od znajomego, jak to kilka razy robiłem.

@kotin

Ceny za wynajem na tej stronie którą przypadkowo znalazłem, pewnie nie są realne.

są tak samo realne jak loty za 30 zł, raz w roku zdarzy się super-last minute promocja na parę miejsc, więc potem linia lotnicza cały rok w reklamach wali tekstem "loty od 30 zł". W sumie nie kłamią, bo można raz na rok (czy parę lat) na taki lot trafić. Tylko że nie w sezonie i generalnie szansa na to jest taka jak na wygraną w totolotka. Z tymi samochodami jest tak samo, w reklamie mrugnie Ci cena od 20 zł za dzień, realnie okazuje się że owszem, ale raz na 10 lat w dniu super-promocji bo coś tam coś tam, a w rzeczywistości to 600 zł za dzień. 

"@mysiauek
2 godziny to do Zagrzebia. Z Warszawy do Dalmacji to będzie bardzo różcnie - bo pokazuje i 2 godziny i 3.5 (czyli wtedy zgadzałoby się z tym co napisałem 3-4 godziny)" 

No nie, 1,5 godziny różnicy lotu bez przesiadki to jest różnica +/- 1600km. Jestem przekonany, że te 3,5 godziny to jakiś lot z przesiadką.

Wracając: imho loty do 1000km mają średni sens. O ile siatka dróg w danym kierunku jest rozwinięta.
Czym innym byłaby jazda do Odessy a czym innym do Rimini :) 
A pisałem jeszcze o lotach na narty... szczerze, nie wyobrażam sobie z dzieckiem i sprzętem dupić się na lotniskach, z których muszę się przesiąść na pociąg czy samolot i jeszcze ne miejscu dostaćsiędo pensjonatu. Plus ryzyko opóźnienie czy overbookingu (np DBahn sprzedaje bilety bez miejscówki na pełne pociągi).
Wyobrażam sobie jazdę pociagiem do Chorwacji RegioJetem z samochodem na platformie. Tylko czy chciałbym za komfort kuszetki zapłacić, jeżeli mogę jechać samochodem? To jest do rozważenia.

Przypadkiem wywołałem małą burzę, więc zanim update o aucie, to gwoli wyjaśnienia:
- moje "wakacje" to przez ostatnie 10 lat było urwanie 2-3 dni przy delegacji w ciekawym miejscu na zwiedzanie lokalne
- nigdy nie było to poniżej 1000km od domu i zawsze samolotem
- mam 15 minut do lotniska ;)
- i zdarzało mi się na miejscu wynajmować samochód (choć większość miast to raczej metro)
Więc dla mnie to inne spojrzenie na problem wyjazdu "wakacyjnego".

---

Ale wracając do przedstawiania realnych danych o samochodzie elektrycznym. Dotychczas ładowałem tylko dołączoną do samochodu "ładowarką" (EVSE) ze zwykłego gniazdka 230V. Pełne naładowanie samochodu wychodziłoby ~40h, codzienny dojazd do pracy może 5h. Ale przy okazji dodawania nowych paneli do domu (brakowało mi na sam dom + trochę na samochód), dołożyłem drugie gniazdo siły - bliżej wtyczki w samochodzie - i dokupiłem sobie EVSE 3-fazowe. Na razie uruchomiłem raz - z max mocą ładowarki w samochodzie, czyli 10.8kW doładowanie 33% zajęło 2h 20min, a zatem ładowanie 100% to jakieś 7h (choć z punktu widzenia oszczędzania baterii ładowanie mniej więcej 20-80% czyli 4-5h).

Na zdjęciach ładowanie z bałaganem w garażu ;)
- pomarańczowy kabel to ten 230V z samochodem
- czarny to evse Zencar 11kW
- gniazdo siły z przejściówką (kupiłem 32A, które obsłużyłoby moc ładowania 22kW, ale nie miałem pojęcia że wtyki są różne i musiałem dokupić przejściówkę na 16A)
- szacuję że na 10.000km rocznie koszt paneli to 10.000zł ;)
- evse przepuściło 25kWh, samochód przyjął 33% z 64kWh. Straty na ładowaniu można policzyć samemu (na PV to nie boli, ale na płatnych ładowarkach może)

@scud1

Się nie znam, ale tak mi się przypomniało na widok pętelki - ponoć przy większych obciążeniach lepiej nie robić takowych. Chyba że jakiś SEPowiec skoryguje moje herezje ;)

Od razu mówię, że nawet jak padnie moja antyczna Ceed, mogę się wahać nawet przed kupnem elektrycznego Niro, jakie kupił @scud1.   Co dopiero mówić o samochodzie, na jaki chcę zwrócić Waszą uwagę. Podoba mi się on całkowicie bezinteresownie.   Koenigsegg Regera 

Kotin, a jak to tego się wsiada??

Rozglądam się za "nowym" autem. SUV. Korci nowa KIA Sportage (mega mi się podoba), ale rozsądek każe spuścić z tonu i szukać czegoś do 50 tys. max zamiast pakować się w kredyty.

Hyundai IX35 czy coś innego?

@maq2
Nie wiem. 

Nie myślałeś o Fordzie Kuga? Też wysoki, wygodny do wsiadania. Jeździłem tym kiedyś tydzień, wynajętym. Super się wsiada, siedzi i jeździ. Kolega ma teraz, co prawda dopiero kilka miesięcy, ale nie narzeka. Co do Hyundaia to prawdopodobnie, podobnie jak KIA Ceed - generacja z okolic lat 2006 / 2012 i inne równoległe modele, jest wyraźnie słabsza od nowszych. Ja musiałem malować dwa elementy. W nowszych Ceed nie trzeba. Lepiej dopracowane drobiazgi, nawet w mojej generacji przez 5 lat gwarancji i zaraz po 3 razy robiłem elementy metalowo / gumowe w zawieszeniu. Potem poprawili ich jakość. Teraz mam spokój. Tusconem jeździł Straszny. Co prawda Honda przebiła go zdecydowanie, ale to już nowsza generacja wozu i w dodatku Hybryda, ale w sumie zdaje się o Tusconie nic złego nie mówił. Może coś napisze? 
PS 
W nowej generacji Ceed, a jeździłem takim wozem zastępczym, plecy bolały mnie po 50 kilometrach. W mojej starowince plecy nie protestują na trasach urlopowych, (w tym po Europie przed wirusem). Nie zmienia to faktu że lepiej brać nowsze generacje Ceed, czy Sportage, bo z tych modeli mam wiarygodne porównania swoje i bliskich kolegów. Jest duża szansa że postęp dokonywał się podobnie, w  pozostałych modelach koncernu.

@maq2
Normalnie. Najciekawsze że do tankowania też go trzeba otwierać (podnosić) całego.

Co do Tucsona to kuzyn ma bodaj z 2016. Chyba OK, skoro teraz nowego ogląda. Ale opinie są zgodne - Volvo to to nie jest.

Kotin, sam mam teraz tuscona 2007 czyli tego starego. Brzydkie ale bezawaryjne auto. Tylko łac gaz i jeździć. Szukam czegoś nowszego. I z automatem. 

U mnie jest zagłębie sprowadzających auta i teraz jest widzę faza na IX35 albo sportage. Roczniki około 2015 za około 50 tys. Podoba nie sie bo przebiegi spoko. Kugi tez się zdarzają ale starsze. I diesle przebieg kosmos. W fordzie automat bywa drogi w naprawie, bardzo drogi. Qasquai tez się znajdzie ale ten silnik 1,2 nie ufam mu. Za to najładniejsze autko ze wspomnianych. ASX tez są ale nie podoba mi się. Volvo brak, zreszta nie chce. Ani szukać po kraju ani ryzykować drogich serwisów. 

Wole Koreańczyka (ewentualnie kuga ale z manualem) bo one są tanie w obsłudze i na prawdę niepsujące. A mam 2 hyundaie w domu wiec doświadczenie jest. 

Takie przemyślenia na ten moment. Jak bredzę to można korygować. 

Ps. Straszny miał IX20 jak dobrze pamietam. 

Każdy Koenigsegg z otwartymi drzwiami robi wrażenie ale obłędna to nawet w porównaniu do Regery jest Gemera, gdzie te drzwi są po prostu wielkie :)
Fajnie też wyglądają drzwi w McLarenie SpeedTail  [LINK]

A najwygodniej to zapewne wsiada się do Astona V12 Speedster, McLarena Elva czy Ferrari Monzy.
Tego Ci Kotin polecam.



Kumkwat jednak we wnętrzu jest wykonany bardzo słabo i pod tym względem nawet lepiej wypada Sportage.

BTW jest najnowszy ranking J.D. Power

@maq2
ale wiesz, że to raczej słaby moment na kupowanie? Co prawda nie wiadomo co będzie i może jeszcze zatesknimy za taką sytuacją jak teraz, ale przez brak nowych samochodów używane mocno drożeją w tej chwili. Coś na ten temat  link

Szarlih, obejrzałem tylko minutkę bo na więcej nie mam teraz czasu. Czy w filmie pada odpowiedź na pytanie, kiedy będzie dobry moment na kupowanie? Jak nie to już Ci szybko odpowiadam - NIGDY. Nie kojarzę czasów gdy inflacja była ujemna, więc ceny z roku na rok rosną.
Dam 2 przykłady.
- Budowlanka. W 2018 roku rozpocząłem budowę i w połowie 2019 roku wprowadziłem się do nowego domu. Pół rodziny lamentowało, że teraz to nie, bo drogo itp. Minęły 2 LATA. I teraz lekką ręką za ten sam dom zapłaciłbym z 50% więcej) - potężna ilość styropianu, który teraz jest mega drogi, dachówka Braas (której teraz w ogóle nie sposób kupić), robocizna 30% droższa. Skąd to wiem? Mieszkam na nowej ulicy i aktualnie buduje się na niej 5 domów. A trzy osoby, które niedawno kupiły działki w ogóle nie rozpoczynają budowy. Wiem o jednej, że zastanawia się czy w ogóle zaczynać.
- Motoryzacja. W 2017 roku skorzystałem z opcji wynajmu długoterminowego auta. Specjalna oferta dla pracowników. Nowy peugeot 308, diesel, wersja jakaś druga od dołu. Bardzo przyjemna fura, ze spalaniem poniżej 4 litrów przy spokojnej jeździe. Płaciłem 1060 zł miesięcznie przez 18 miesięcy, następnie wykup za 42 tys. (wpisane w umowie). Kończyłem budowę domu, więc peugeota oddałem i kupiłem tuscona. W peugeocie miałem przeglądy, ubezpieczenie i opony w cenie. Wystarczy policzyć ile auto wyszłoby finalnie. I teraz zapraszam na otomoto. Aktualnie (po 2 latach) oferty takich peugeocików są w okolicach 40 tys. Czyli tyle, ile zapłaciłbym za niego 2 lata temu. Za pewne i znane mi w 100% auto, bo w końcu ja nim jeździłem. Wtedy szkoda mi było kasy, a dzisiaj no cóż. Trochę żal.

Dlatego w takie gadanie, że teraz to nie - nie wierzę. Cały czas pluję sobie w brodę, że domu nie wybudowałem 10 lat temu, bo teraz na 1000000% byłbym bez kredytu.

@szarlih
Weźmy na logikę. Linkowany przez Ciebie facet twierdzi, że używane podrożeją. Jeżeli to się okaże prawdą, (czego zaznaczam - nie wiem i tu leży pies pogrzebany), to trzeba zrobić dokładnie na odwrót jak on mówi.  Czemu? Dowód: Sprzedajesz stare auto za 17 tysięcy. Za rok (zakładając że gościu dobrze wróży), mógłbyś go sprzedać na przykład za 17+5=22 tysiące. Czyli faktycznie tracisz.  No ale chcesz kupić samochód za 50 tysiecy. 3x droższy. Za rok, przy takim samym wzroście cen, będzie on kosztował 50+3x5=65 tysięcy. Czyli sprzedając dziś starszy samochód i kupując nowszy, droższy, oszczędzasz 10 tysięcy w porównaniu do takiego samego manewru za rok. Pytanie tylko, czy facet tak samo dobrze wróży, jak myśli.  

Inflacja jest zawsze, ale nie taka. Nie do tego stopnia, że samochód używany w ciągu roku zyskuje na wartości, a nie traci.
A tak jest teraz. Auto w jednym roku ma 5 lat i jest warte np. 50tys zł, a po roku jest wart 55tys jako 6-latek.
Jak najbardziej świetny moment na zakup,a nie na sprzedaż. Zarówno używanego, jak i nowego. Za wyjątkiem nowego elektryka, bo one zostaną, zastąpione  kolejnymi bardziej dopracowanymi w przeciwieństwie do obecenie produkowanych spalinowych. Tzn. elektryka też się opłaca, ale nie tak bardzo, jak spalinowy.

@Kotin: ja nie wiem, czy on dobry we wróżeniu, ale ja mówiłem 2 lata temu, że będzie, co jest dziś :P

@Maveriq
Dobry jesteś. 

@kotin @maq2
Podrzuciłem ten akurat materiał bo w miarę zwięźle przedstawione są tam różne czynniki wpływajace na ceny, niekoniecznie trzeba się zgadzać z wróżeniem ze szklanej kuli.  Mam tylko jedno ale, to nie jest tak, że to dopiero bedzie tylko jest już, bo produkcja nowych auto stoi albo pełza. Nie inflacja jest tu kluczowa, tylko przerwane łańcuchy dostaw, parcie unii na elektryki, no i brak półprzewodników. 
To sprawia, że na rynek nie trafiają używki z młodych roczników, co winduje ogólnie ceny, bo popyt jest duży. Zakładając normowanie się sytuacji dostaw to będzie taniej nie drożej, bo np. firmy powymieniają floty jak będzie na co, ale to moje zdanie.

Ostatnio sprzedałem wykupiony samochód i się okazało, że 4 lata prawie za darmo przejeździłem (nie mówię o eksploatacji). ale jak sprawdziłem ogłoszenia teraz to mogłem zarobić, bo od lipca średnia cena za ten model wzrosła o 10k, czyli coś w tym wróżeniu jest. i nie mówimy o czekaniu przez rok  Lekko absurdalna sytuacja kiedy możesz używany samochód sprzedać drożej niż kupiłeś.

Podrzucam pewne informacje, potwierdzone przez obserwacje własne, a każdy musi rozważyć i zdecydować co dla niego najlepsze, nikt nikomu nie zabroni nic kupować